W zakończonym tygodniu uwadze mediów umknęło poparcie jakie udzielił Parlament Europejski dla zawarcia transatlantyckiego partnerstwa handlowo-inwestycyjnego TTIP. Głównym jej założeniem jest zwiększenie konkurencyjności gospodarek Stanów Zjednoczonych i tworzących Unię Europejską. Inicjatywa ta spotyka się jednak też z dość dużą krytyką, gdyż bronić będzie przede wszystkim interesów międzynarodowych korporacji, co może odbywać się kosztem pracowników.
Polskie media TTIP poświęcają stosunkowo mało czasu, choć z punktu widzenia geopolitycznego będzie to znacząca umowa, pogłębiająca procesy globalistyczne, której skutki odczuwać będziemy jako konsumenci. Wyjaśniając skrótowo – TTIP dąży do połączenia amerykańskiego rynku z europejskim. Przedsiębiorcom z Unii Europejskiej będzie znacznie łatwiej operować w Stanach Zjednoczonych, natomiast Amerykanom w Europie. Spodziewać się zatem możemy spodziewać większego obecności kapitału Amerykańskiego w naszym życiu codziennym.
TTIP może być zatem dla polskiej gospodarki szansą, gdyż otwarty zostanie przed nami wielki rynek zbytu jakim są Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, na czym być może skorzystają rolnicy. Należy sobie jednak zdawać także sprawę z zagrożeń jakie mogą się pojawić, w szczególności związanych ze zwiększeniem praw międzynarodowych korporacji. Ponadto koszty produkcji w Unii Europejskiej są wyższe niż za oceanem i jeżeli nie zostaną wynegocjowane dłuższe okresy przejściowe, to konkurencję na wspólnym rynku będziemy przegrywać. Niestety poważniejszej debaty wokół tego tematu w Polsce nie przeprowadzono, stąd też ciężko się jednoznacznie wypowiadać na temat czy TTIP będzie dla nas korzystne.
Uważa, że Unia Europejska i Stany Zjednoczone są dla siebie kluczowymi partnerami; podkreśla, że transatlantyckie partnerstwo handlowo-inwestycyjne (TTIP) to w ostatnim czasie najważniejszy projekt realizowany przez UE i Stany Zjednoczone, który powinien ożywić partnerstwo transatlantyckie nie tylko w odniesieniu do jego aspektów handlowych; podkreśla, że zawarcie tego partnerstwa ma duże znaczenie polityczne – czytamy w przyjętej w środę przez Parlament Europejski rezolucji.
W debacie poza Polską padają zarzuty, że treść porozumienia napisali lobbyści reprezentujący największe korporację. Amerykański noblista Joseph Eugene Stiglitz przestrzega przed klauzulami, które za zadanie mają chronić prawa inwestorów, a w praktyce osłabią pozycję państw. Na łamach portalu project-syndicate.org Stiglitz przedstawia następujący przykład – Philip Morris pozywa Urugwaj i Australię za wymóg etykiet ostrzegawczych na papierosach. Obydwa kraje istotnie poszły tu nieco dalej niż USA, nakazując umieszczenie na etykietach elementów graficznych, pokazujących skutki palenia papierosów. Etykiety te skutkują. Zniechęcają do palenia. Tak więc teraz Philip Morris żąda odszkodowania za utracone zyski. Jeśli zatem w przyszłości odkryjemy, że jakiś inny produkt powoduje problemy zdrowotne (pomyślmy o azbeście), jego wytwórca nie narazi się na pozwy, związanych z kosztami, jakie my ponosimy – mógłby on natomiast pozywać rządy o powstrzymywanie go od zabijania ludzi.
Niepokój wobec tych klauzul, które mogą prowadzić do ograniczania demokracji, jest szczególnie obecny w Unii Europejskiej, stąd też jak zapowiada przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schultz będą potrzebne dodatkowe negocjacje.
Za przyjęciem rezolucji głosowało 436 europosłów, w tym Tadeusz Zwiefka i Kosma Złotowski, przeciw było 241 deputowanych (w tym Janusz Korwin-Mikke i prowadzący biuro w Bydgoszczy Michał Marusik). Od głosu wstrzymało się 32 europosłów, wśród których znalazł się Janusz Zemke (od głosu wstrzymało się kilku polityków SLD).
Mając na uwadze, że wobec niedawnych sytuacji kryzysowych na granicach UE oraz wydarzeń na świecie istnieje potrzeba zaangażowania się w kształtowanie globalnego ładu oraz systemu opartego na zasadach i wartościach; – napisano w rezolucji PE.
Jedyna w Bydgoszczy debata poświęcona TTIP została zorganizowana kilka miesięcy temu przez Teatr Polski, co spotkało się z krytykom niektórych lokalnych prawicowych publicystów.