We wtorek rozpoczęła się kolejna edycja Bydgoskiego Festiwalu Kultury Węgierskiej. W tym roku szczególnie obecna była postać zmarłego niedawno Eryka Bazylczuka, powstańca węgierskiego i pierwszego prezesa stowarzyszenia Metropolia Bydgoska.
– Co roku spotykamy się dwa razy – wyjaśniał konsul honorowy Marek Pietrzak – Raz w roku przy zasadzonych 4 lata temu dębach w Ogrodzie Botanicznym. Drugim wydarzeniem, które związane jest z bliższą prezentacją kultury węgierskiej jest dzisiejszy festiwal, który odbywa się z okazji święta narodowego na Węgrzech, jakim jest rocznica wybuchu powstania w 1956 roku.
Uczestnikiem powstania w 1956 roku był bydgoszczanin Eryk Bazylczuk, który przebywał w Budapeszcie na studiach. Kilka miesięcy temu wydał swoje wspomnienia z tamtego okresu, w których postanowił zareklamować także Bydgoszcz. Za swoje zaangażowanie w powstanie został odznaczony póniej przez węgierskie władze.
– Dzisiaj mamy parę postaci węgierskich, które wpisały się na trwałe w historię Bydgoszczy – przyznaje konsul Pietrzak. Taką postacią jest inżynier kolejnictwa Józef Traitler, który stał się bydgoszczaninem z wyboru. Podczas wojny polsko-bolszewickiej miał duże zasługi w utrzymanie sprawności linii kolejowych, które zapewniały polskim żołnierzom zaopatrzenie.
Kilka dni temu Bydgoszcz obeszła smutna informacja o śmierci Eryka Bazylczuka, jednego z inicjatorów corocznych Bydgoskich Festiwali Kultury Węgierskiej. Był on także prezesem Bydgoskiego Towarzystwa Polsko-Węgierskiego, a wcześniej angażował się w działalność samorządową jako prezes Metropolii Bydgoskiej.
– Myślę, że Eryk Bazylczuk jest postacią, która będzie łączyła Polaków i Węgrów – wyraził nadzieję konsul.
– To on nas wciągnął w ten wir węgierski – przyznała Aldona Chlewińska, dyrektor biblioteki Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego.
W programie tegorocznego festiwalu położono nacisk na tradycje polityczne i kulturalne relacji węgiersko-austriackich.
Konsul Pietrzak przypomniał, że unia obu narodów trwała 51 lat, co było dla Węgrów okresem dużego rozwoju.
Miłośnik sztuki Dariusz Stopikowski mówił z wielkim uznaniem o dbałości jaką Węgrzy otaczają zabytki.
– Czas się zatrzymał w miejscu – mówił Stopikowski o Siedmiogrodzie, zwanym też Transylwanią. Życie toczy się tam w karczmach, które swoim wyglądem przez ponad sto lat się nie zmieniły. Stopikowski wyraził też uznanie wobec tego, w jaki sposób zakonserwowane w małych miasteczkach stacje kolejowe.
Transylwania jest dzisiaj częścią Rumunii, choć wielu jej mieszkańców deklaruje swoją przynależność do narodu węgierskiego. Węgry zostały bowiem po II wojnie światowej znacząco okrojone, zaś naród ten tęskni za wielkimi Węgrami.