Przed rokiem ukraiński pisarz Jurij Andruchowycz z honorami wkopywał Dąb Wolnej Ukrainy w Alei Ossolińskich w Bydgoszczy. W uroczystości uczestniczyła ówczesna szefowa MSW Teresa Piotrowska. Dzisiaj Andruchowycz stanowczo atakuje Polaków.
Uroczystość w Alei Ossolińskich wywoływała duże emocje. Przyszła grupa mieszkańców z prof. Romanem Kotzbachem na czele, którzy przyszli protestować przeciwko posadzeniu drzewa. Jak tłumaczył Kotzbach – nie podoba mu się robienie bohaterów narodowych z morderców ok. 120 tys. Polaków.
– Bandera byłby dumny – te słowa padły w momencie, gdy Andruchowycz wbił łopatę. Po pewnym czasie dąb został zniszczony przez wandali.
W piątek polski Sejm ustanowił dzień 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów.
Jak podaje Kresy.pl dość stanowczo na decyzje polskiego parlamentu zareagował Jurij Andruchowycz, na łamach ukraińskiego portalu Zbrucz. Zdaniem Andruchowycza historia wojny polsko-ukraińskiej w latach 1942-1947 jest przedstawiana w Polsce w sposób jednostronny, dlatego wnioskuje on, aby ustanowić dzień 14 lub 16 września Dniem Pamięci Ukraińskich Ofiar Masowych i Brutalnych Represji Polskich Władz Okupacyjnych na Ziemiach Zachodnioukraińskich.
Andruchowycz nawiązuje tutaj do masowych zatrzymań Ukraińców w roku 1930. Państwo polskie w ten sposób przeciwdziałało terroryzmowi dokonywanego przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów. Zatrzymanych miało być niecałe 2 tys. osób. Polacy jednak nie palili wsi ani ich nie plądrowali i nie mordowali cywili w bestialski sposób, tak jak to miało miejsce na Wołyniu, gdzie liczba ofiar śmiertelnych wyniosła ponad 100 tys. Andruchowycz zatem jawnie wspiera ideologie, która ma na celu bagatelizowanie rzezi wołyńskiej. W Bydgoszczy Andruchowycz czynił honory na zaproszenie Józefa Herolda.
{youtube}iUxqClJalrA{/youtube}
Działania polskiego rządu z 1930 roku za uzasadnione uznała wówczas Liga Narodów (odpowiednik dzisiejszego ONZ).