Chcieli tańszych biletów godzinowych, ale nie przyszli bronić swoich racji

Fot: Bartosz Bieliński

Wiosną działacze partii Razem złożyli do Rady Miasta Bydgoszczy petycję, która wyrażała oczekiwanie obniżenia ceny biletu godzinnego w bydgoskiej komunikacji miejskiej do 3 zł. Inaczej ten postulat można by nazwać zrównaniem ceny biletu jednorazowego na linie z biletem godzinowym. Tematyka wydaje się ciekawa chociażby z tego powodu, że taki krok pozwoliłby się bydgoszczanom przyzwyczaić do przesiadek.

Fizycznie nie ma możliwości sprawienia, aby móc dojechać w każde miejsce jednym autobusem lub tramwajem, bez konieczności przesiadania się. Przesiadki są zatem naturalną rzeczą w miejskich systemach transportowych. Pasażerom mogą się one nie podobać z jednej strony na konieczność przejścia z jednego przystanku na drugi, ale też z powodu konieczności skasowania dodatkowego biletu. System taryfowy A+T pozwala dotrzeć nawet z Fordonu na Osową Górę na jednym bilecie. Na Miedzyń już jednak, pomimo przejechania podobnej drogi, będziemy musieli skasować już dwa bilety, przez co mieszkańcy tej dzielnicy mogą czuć się pokrzywdzeni. Można oczywiście rozszerzyć system A+T o Miedzyń, zapewne zaraz pojawiłyby się też postulaty dotyczące Czyżkówka, Opławca czy być może nawet Błonia. Wywołać mogłoby to tylko chaos taryfowy oraz poczucie niesprawiedliwości u tych mieszkańców, którzy A+T nadal nie byliby objęci. Stąd też rozsądnym rozwiązaniem wydaje się zrównanie ceny biletu godzinnego z jednorazowym, wraz ze zniesieniem taryfy A+T.

 

Temat pojawił się już na początku 2016 roku po uruchomieniu linii tramwajowej do Fordonu, co niosło dość znaczącą przebudowę sieci połączeń autobusowych. Nowy system komunikacyjny bardziej oparty był w większym stopniu na przesiadkach, co sprawiło, iż byli mieszkańcy pokrzywdzeni nową siatką. Kilka tygodni później próbowano w ramach Komisji Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska Rady Miasta Bydgoszczy podjąć dyskusję również nad potrzebą zmiany taryf, w tym właśnie zwiększenia dostępności biletów godzinowych. Na tamten moment dyskutować nie chcieli jednak drogowcy, tłumacząc to zbyt małą liczbą danych.

 

Po dobrym roku za sprawą petycji partii Razem tematem komisja zajęła się ponownie. Tym razem nawet krótką dyskusję podjęto, ale nic ona nie wniosła dla sprawy. Z jednej strony radni specjalnie nie byli do tej koncepcji przekonani, z kolei autorzy petycji nie pojawili się też na posiedzeniu komisji, aby bronić swoich racji. Można powiedzieć temat znowu upadł.