O prezydencie Inowrocławia Ryszardzie Brejzie można powiedzieć, że jest nie do zdarcia. W roku ubiegłym nie wykorzystał bowiem ani jednego dnia urlopu, zaś w roku 2015 tylko 1 dzień. Temat budzi duże zainteresowanie opozycji, której troska dotyczy jednak nie tylko stanu zdrowia prezydenta, ale kasy miasta.
Temat urlopów prezydenta w Inowrocławiu poruszany jest cyklicznie. Z inicjatywy radnego opozycji Andrzeja Kieraja kontrolę w tej sprawie przeprowadziła Państwowa Inspekcja Pracy, która wezwała Urząd Miasta Inowrocławia do udzielenia prezydentowi zaległego urlopu.
Z racji tego, że to prezydent jest w ratuszu szefem, realizacja tego zalecenia PIP zależna jest w pełni od jego roli. Formalnie w tym wypadku odpowiedzialnym za realizację zaleceń Inspekcji jest sekretarz miasta. Ten też prezydentowi przedstawił na piśmie informację, iż posiada niewykorzystany urlop za rok 2015 i 2016. Urlop za rok ubiegły należało wykorzystać zgodnie z prawem do 30 września bieżącego roku. Mamy październik i ta sztuka się nie udała. Nie mówiąc już o urlopie przewidzianym w przepisach pracy na rok 2017.
W tym wszystkim chodzi jednak o pieniądze, bowiem za poprzednie kadencję, w których Ryszard Brejza również zbyt chętnie nie korzystał z urlopów wypoczynkowych, otrzymał z tytułu niewykorzystania wszystkich dni wolnych ok. 90 tys. zł ekwiwalentu.
Jeżeli do jesieni przyszłego roku nie wykorzysta, to po zakończeniu kadencji otrzyma dość duży zastrzyk gotówki.