W czwartek stanąłem przed dylematem, po tym gdy ku mojemu zaskoczeniu system płatności bezdotykowej za przejazdy komunikacją miejską, odmówił przeprowadzenia transakcji z powodu ,,zastrzeżenia karty”. Miałem dylemat czy kontynuować podroż narażając się na mandat za jazdę ,,na gapę”, czy wysiąść co oznaczałoby spóźnienie się do miejsca docelowego.
O problemie z zastrzeżeniem karty piszemy – Nowy problem z płatnością bezdotykową w komunikacji miejskiej
Takie przygody zawsze dają do myślenia, czy nie pewniej byłoby pojechać samochodem. Z drugiej strony decydenci głowią się jak zniechęcić do korzystania z samochodów osobowych, aby jak najwięcej osób przesiadała się do autobusów i tramwajów. Rozważa się ograniczanie miejsc parkingowych w centrum czy podnoszenie opłat. Szkoda, że nie myśli się jednak jak sprawić, aby podróż komunikacją miejską była atrakcyjniejsza od transportu indywidualnego. Takie dylematy – spóźnić się czy jechać na gapę, gdy nie odbywa się to z winy pasażera, dobrej reklamy komunikacji miejskiej nie robią.
Decydenci natomiast z komunikacji miejskiej nie korzystają, są odrealnieni od rzeczywistości jaka panuje w transporcie zbiorowym. Szkoda, że dyrektor ZDMiKP nie skorzystał z prezentu jaki chciał mu dać Społeczny Rzecznik Pieszych, czyli darmowy bilet okresowy.
Z założenia pasażer będzie oszukiwał
Technologia sprzedaży bezdotykowej jest nowa, dlatego od czasu do czasu wychodzą kolejne problemy, które operator zapewne będzie sprawnie eliminował. Dlaczego jednak odpowiedzialność za problemy techniczne zrzucana jest na pasażera? Przecież w polskim prawie funkcjonuje domniemanie niewinności. W bydgoskiej komunikacji miejskiej z założenia to pasażer jest winny – nie ma biletu, jest nakładany mandat, od którego potem można się odwoływać, tracąc dodatkowy czas. Na pasażerze spoczywa ciężar dowodowy, aby udowodnić, że to nie jest jego wina. Pasażer jest tutaj traktowany jako potencjalny oszust.
Dla budowania dobrego wizerunku transportu zbiorowego w Bydgoszczy należy zmienić to nastawienie, trzeba odejść od represyjnych procedur, na rzecz większej pomocniczości wobec mieszańca. W mojej opinii w sytuacji, gdy względy techniczne uniemożliwiły zakup bądź skasowanie biletu, wówczas kontroler nie powinien od razu nakładać opłaty dodatkowe, ale sporządzić notatkę ze zdarzenia, w której wskazałby czy terminal bezdotykowej sprzedaży biletów w momencie kontroli jest sprawny, czy w okresie kilku minut poprzedzających kontrole na karcie pasażera są ślady, iż próbował kupić bilet, ale transakcja nie doszła do skutku. W dalszej kolejności taka notatka trafiałaby do ZDMiKP, gdzie dopiero po analizie zajścia zapadałaby decyzja czy nałożyć na pasażera dodatkową opłatę czy nie.
Zdaje sobie sprawę, że ta propozycja wywoła protesty urzędników, bo dla nich to będzie dodatkowa praca. Taka zmiana mentalności w podejściu do pasażera jest jednak konieczna. Do takiego kierunku zmian namawiam prezydenta i radnych.