Mieszkańcy mają tej piaskownicy politycznej dosyć (komentarz)

Kierowanie przez Radę Miasta apelu do premiera o odwołanie wojewody nie było zbyt przemyślanym posunięciem, ale to w żaden sposób nie uzasadnia obrażania się wojewody na bydgoski samorząd i unikanie dyskusji na temat ważnej sprawy jakim jest zanieczyszczenie środowiska w Łęgnowie. Mieszkańców, którzy ze skutkami zanieczyszczenia gleby borykają się na co dzień ta wojenka polityczna i zabawa w piaskownicy kompletnie nie interesuje.

 

Wczoraj wojewoda Mikołaj Bogdanowicz mógł świętować chwilę triumfu, po tym jak o tym ,,jak odegrał się Radzie Miasta” napisał portal niezalezna.pl, związany z Gazetą Polską. Triumfu, bowiem jego nazwisko rozbłysnęło wśród sympatyków partii rządzącej w Polsce. Jeżeli kto się jednak dziwi, dlaczego kandydat PiS nie wszedł do II tury wyborów na urząd prezydenta Bydgoszczy, to jest jedna z wielu przyczyn dlaczego jest takie nastawienie do tej formacji bydgoszczan. Jest to zatem triumf pozorny, a może bardziej precyzyjnie pisząc samolubny, bowiem ktoś zyskuje aplauz kosztem notowań PiS w Bydgoszczy.

 

Chodzi tylko o przedstawienie informacji

Po lekturze artykułu niezalezna.pl można odnieść wrażenie, że w Rada Miasta nie zajmuje się niczym innym jak szukaniem zaczepek wobec wojewody. Przewodnicząca Rady poprosiła wojewodę jedynie o przedstawienie informacji prac zespołu eksperckiego ds Zachemu, który powołał. Wojewoda publicznie to zaproszenie porównał jako ,,recenzowanie czy ocenianie pracy zespołu”. Do tej pory było normalną praktyką, że Rada Miasta zapraszała przedstawicieli różnych instytucji, w celu przedstawienia informacji o ważnych dla miastach sprawach. Cyklicznie zapraszany jest chociażby przedstawiciel GDDKiA, który przedstawia aktualne informacje o realizacji drogi ekspresowej S-5 i przygotowań do budowy S-10.

 

Co istotniejsze, nikt nie oczekiwał osobistego wstawienia się wojewody, ale równie dobrze taką informację mógł przedstawić jego przedstawiciel lub inna osoba delegowana. Chociażby zaangażowana bezpośrednio w ten problem dyrektor RDOŚ. Pozwoliłoby to przy okazji jednej dyskusji skonfrontować różne informacje i przy woli stron wypracować być może mechanizmy skutecznej współpracy dla rozwiązania problemu. Tego zresztą oczekują mieszkańcy Łęgnowa, których przedstawicieli nigdy nie brakuje, gdy Rada Miasta omawia ten problem. Chodziło tylko o tyle, dlatego obrażanie się pod pretekstem nie użycia w piśmie zwrotu ,,Szanowny Panie Wojewodo” to jest zwyczajna piaskownica polityczna.

 

We wtorkowym oświadczeniu wojewoda zarzuca że na sesji w dniu 30 stycznia współpracownik prezydenta Rafała Bruskiego miał ,,wprowadzić w błąd opinie publiczną, podając nieprawdziwą informację, jakoby projekt usuwania zanieczyszczeń pozachemowskich realizowany przez RDOŚ był zagrożony”. Faktycznie dyrektor Grzegorz Boroń wyraził niepokój, iż umorzone przez Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska postępowanie szkodowe, które zaskarżyła bydgoska prokuratura do sądu, może zagrozić uzyskaniu dotacji na remediację. Dzień później dyrektor RDOŚ Maria Dombrowicz powiedziała na konferencji prasowej, że zagrożenia dla środków nie ma. Zapewne inaczej by to wyglądało, gdyby przedstawiciel RDOŚ zabrał głos na sesji Rady Miasta, zaraz po Boroniu i uspokoił opinie publiczną, że zagrożenia nie ma. Publiczne wyrażanie niepokoju , to przecież powszechna rzecz w demokracji, robią tak chociażby często radni opozycji, zazwyczaj prezydent składając wyjaśnienia rozwiewa większość wątpliwości. Nie mamy jednak tego za złe tym radnym, a nawet dzięki tej dociekliwości (nawet jeżeli jest niecelna) czujemy się pewniej, że ktoś o nasze interesy jako mieszkańców dba.

 

I właśnie to jest sedno całego problemu, bo zamiast debatować na argumenty i szukać płaszczyzn do współpracy, mamy przerzucanie się oświadczeniami. Nie pomaga to w rozwiązaniu problemów mieszkańców, którzy mogą mieć już tej wojenki politycznej nadzwyczajniej dość. Cieszy, że ,,wojenkę” zauważył już wojewoda, niestety to on zrobił w tym tygodniu najwięcej, aby doszło do jej eskalacji.

 

Dużą winę może mieć część mediów, które takiej postawie urzędnika państwowego dają aplauz. Najprawdopodobniej kieruje nimi chęć wsparcia partii rządzącej, problem jednak w tym, że najwyżej krótkofalowo przypodobają się  niektórym liderom PiS, bo to wszystko się może brutalnie zemścić na jesień w wyborach parlamentarnych. Sympatyków PiS proszę zatem o nieodbieranie mojej publikacji jako ataku na ich formację, ale o wyciągnięcie z niej refleksji.