Polacy mogą się czuć bardzo zdezorientowani w sytuacji jakiej się znaleźliśmy – mamy bowiem z jednej strony sytuacje wyjątkową, bowiem od 1983 roku (zakończenie stanu wojennego) nie było aż tak daleko idących obostrzeń co do swobód obywatelskich, zaś z drugiej strony w parlamencie obserwują spór o wybory. Nie każdy zdaje sobie jednak sprawę w czym jest problem.
Wybory prezydenckie wypadają bardzo niefortunnie bowiem w trakcie zagrożenia epidemicznego, być może w maju przypadnie nawet szczyt zachorowań. Większość Polaków zapewne zgodzi się z tym, że lepiej, aby wypadały one w innym czasie. Tak się jednak składa, że zgodnie z konstytucją muszą się one odbyć najpóźniej 17 maja, przez co jako naród borykający się z pandemią COVID-19 mamy jeszcze dodatkowy problem w postaci przypadających wyborów. Przepisy, które miały chronić przed rządami autorytarnymi, w tym wypadku działają na niekorzyść Polaków.
Jest to problem, który jak widzimy przerasta naszą klasę polityczną. Można bowiem te wybory przesunąć, za czym przemawiają chociażby argumenty natury zdrowotnej, ale wymaga to porozumienia ponad podziałami politycznymi. Pisał o tym jeszcze w marcu na łamach ,,Nowej Konfederacji” Stefan Sękowski, którego przemyślenia też zacytowałem na Portalu Kujawskim – Odpowiedzialną decyzją byłoby przełożenie wyborów prezydenckich, jednak jest to dla PiS ogromne ryzyko. W podjęciu rozsądnej decyzji mogłoby pomóc wsparcie ze strony opozycji – pisał.
Te opinie powstały zanim medialnie zaczął być pokazywany kryzys sejmowy wokół wyborów. Dzisiaj widzimy już, że kryzys ten przerasta naszą klasę polityczną, która nie potrafi nawet w sytuacji kryzysowej działań ponad podziałami dla dobra obywateli. Wybory można przesunąć na jesień, w przypadku wprowadzenia stanu klęski żywiołowej. Jak pisał Sękowski jesienne wybory, to bardzo duże ryzyko polityczne dla PiS, bowiem wtedy najbardziej będziemy odczuwać skutki recesji gospodarczej spowodowanej lockodwnem jaki wprowadził rząd dla ograniczenia rozpowszechniania koronawirusa. Bardziej wyrównane szanse byłyby wiosną lub jesienią ale przyszłego roku, to wymaga jednak zmiany konstytucji, czyli poparcia również dużej części opozycji. Kłótnie jakie obserwujemy pokazują, że nasza klasa polityczna nie jest zdolna do podjęcia decyzji ponad podziałami.
W rezultacie wybory mogą odbyć się w maju, być może będzie to szczyt zachorowań, nie wiadomo czy wybory przeprowadzone będą sprawnie, co może potem służyć przez lata do kwestionowania ich wyników. Wybory w maju wydają się najgorszym rozwiązaniem.
Dość przytomnie w tej sytuacji zachowuje się Kościół. W ubiegłym tygodniu ważne stanowisko zajął Episkopat, choć w burzy walki politycznej prawie niezauważone – Apeluję do wszystkich ugrupowań i komitetów wyborczych o ograniczenie i czasowe zawieszenie wszelkiej rywalizacji politycznej dotyczącej wyborów prezydenckich – napisał przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski.
Pozostaje nam cały czas liczyć, że naszej klasie politycznej uda się wejść na wyżyny odpowiedzialności za kraj i zawrzeć porozumienie.