Wydawać się mogło, że wraz z wyborem prezydenta Andrzeja Dudy na kolejną kadencję spór polityczny w Polsce ulegnie znacznemu uspokojeniu, bowiem obóz Zjednoczonej Prawicy utrzymał polityczną dominację. Kolejne tygodnie pokazały, że na spokój polityczny się nie zanosi, a coraz widoczny jest konflikt wewnątrz Zjednoczonej Prawicy.
Już tuż po wyborach we ,,Wiadomościach” TVP, które wspierały w przekazie politykę rządu, doszło do ataku na premiera Mateusza Morawieckiego, któremu zarzucano, że spółki skarbu państwa reklamowały się w mediach, które nie zawsze pozytywnie opisywały działania rządów PiS. Po tym materiale, w telewizji na którą duży wpływ ma Jacek Kurski, bliski współpracownik Zbigniewa Ziobry, w kuluarach mówiło się wprost, że środowisko Solidarnej Polski dąży do dymisji premiera Morawieckiego. Niedługo po tym głos zabrał prezes PiS Jarosław Kaczyński, który zapowiedział, że pozycja premiera Morawieckiego jest niezagrożona. Ta wypowiedź znacznie obniżyła temperaturę w obozie.
Rozgrywka już w kampanii parlamentarnej
Do kluczowej batalii doszło jednak w ubiegłym roku, gdy odbywały się wybory prezydenckie. Opinia publiczna dywagowała, czy Zjednoczona Prawica utrzyma samodzielną większość w Sejmie i czy opozycja zdoła zdobyć Senat, to wewnątrz tego obozu głównie zastanawiano się, czy Solidarna Polska zdobędzie wystarczającą liczbę posłów, aby móc dążyć do powołania rządu, którego premierem nie będzie Mateusz Morawiecki.
Obserwując kampanie lokalnie zauważyć można było, że nie wszyscy kandydaci z list PiS-u, robiący w ubiegłym roku aktywną kampanie byli pokazywania w TVP Bydgoszcz, natomiast za protegowanym Zbigniewa Ziobro Ireneuszem Stachowiakiem kamery jeździły wręcz jak na zawołanie. Stachowiakowi posłem się zostać jednak nie udało, udawało się jednak działaczom formacji Ziobry z innych okręgów. Osoba biorąca udział w tworzeniu Solidarnej Polski przyznaje nam, że patrząc na to kto był pokazywany w TVP Info, jako kandydaci z dalszych miejsc na listach, to były osoby, które towarzyszą projektowi Solidarnej Polski od samego początku.
Wojna o dusze z LGBT
Zapowiedź prezesa Kaczyńskiego, że pozycja premiera jest nie zagrożona nie zakończyła jednak sporu wewnątrz obozu. W tym tygodniu spór toczy się o osobę byłego łódzkiego kuratora oświaty Grzegorza Wierzchowskiego, który mówił, że mamy do czynienia z ,,wirusem LGBT”. Pytany o tą wypowiedź przez jedną telewizję bliski współpracownik premiera minister Łukasz Schreiber mówił, że taka wypowiedź nigdy nie powinna mieć miejsca. Niedługo później kurator został odwołany przez wojewodę łódzkiego, po czym ministra edukacji zaczęły krytykować m.in. Radio Maryja czy portal wPolityce. Jednoznacznie decyzję potępił też minister Zbigniew Ziobro, który stanął z Wierzchowskim murem. Oficjalne powody dymisji kuratora mają być inne i nie wiązać się z tą wypowiedzią, dla wielu jednak zapewne stanie się ,,męczennikiem wojny z LGBT”.
Spór wokół środowisk LGBT rozpoczął się na dobre na przełomie lipca i sierpnia, po prowokacji młodych osób, wywieszających flagi LGBT na pomnikach, w tym na warszawskim pomniku Chrystusa. Punktem szczególnie zapalnym stało się zatrzymanie czołowego prowokatora, na co wpływ mógł mieć prokurator generalny Zbigniew Ziobro. W kuluarach mówi się, że Ziobro rozpętując spory światopoglądowe, chce umocnić poprzez radykalniejszy przekaz swoją pozycję w obozie Zjednoczonej Prawicy.
,,Fałszywa pandemia”
Warto wspomnieć o jeszcze jednym zdarzeniu z ostatniego czasu. Nie jest tajemnicą, że blisko z kierowaną przez Jacka Kurskiego TVP współpracują media braci Karnowskich – tygodnik wSieci i portal wPolityce. Nie tak dawno okładka ich tygodnika sugerowała wątpliwości co do istnienia pandemii COVID-19. Część skrajniejszego elektoratu obozu Zjednoczonej Prawicy krytykuje obowiązek noszenia masek i jest przeciwna obowiązkowym szczepieniom przeciwko COVID-19 (dzisiaj są to dywagacje niepoważne, bowiem nie mamy jeszcze nawet wynalezionej szczepionki). Przeglądając wpisy w mediach społecznościowych zauważyć można było w ostatnim czasie wzrost postaw, w których dana osoba z jednej strony popiera PiS, ale z większą niechęcią wypowiadała się o ministrze Łukaszu Szumowskim niż np. o Rafale Trzaskowskim. Okładka tygodnika kojarzonego jako sympatyzującego z obozem władzy, która może poddawać pod wątpliwość istnienie pandemii, dolewała tylko paliwa do tego typu postaw, czyli do przewidzenia było, że jej wypuszczenie do druku uderzy w byłego już ministra Szumowskiego, a rykoszetem w premiera Mateusza Morawiekiego.