Rząd więcej daje na słabe portale niż na pomoc lotnisku

Fot: PLB

Fot: PLB

W 2021 roku nie uciekniemy, a być może pojawi się ona jeszcze w grudniu przy uchwalaniu budżetu województwa, debaty decyzji o dalszym istnieniu Portu Lotniczego Bydgoszcz. Rządowa pomoc za ograniczenia w ruchu lotniczym wyniesie bowiem zaledwie około 200 tys. zł, co oznacza, że dość dużo do utrzymania Portu będą musieli dołożyć główni udziałowcy – Województwo Kujawsko-Pomorskie i Miasto Bydgoszcz. Tymczasem na portal bez specjalnych autorskich treści ,,katolicka Bydgoszcz” Narodowy Instytut Wolności przyznał 319 tys. zł. Warto go odwiedzić i zadać sobie pytanie, gdzie te pieniądze, bo specjalnie w treściach nowych etatów nie widać.

Wróćmy jednak do Portu Lotniczego Bydgoszcz – o ile niekiedy głosy o sensie jego utrzymywania się już pojawiały, to mamy obecnie dość ciężką sytuację, bowiem jak skończy się pandemia, to odbudowa potencjału siatki połączeń z 2019 roku potrwa latami i samorządy są świadome, że zanim powróci wszystko na ścieżkę rozwoju, będą musieli przez lata dokładać do interesu. Rząd tłumaczy, że środki dzielone były pod rygorami Unii Europejskiej, w tym wypadku mamy do czynienia z koniecznością stosowania metody wycofania. Chodzi o to, aby pomoc publiczna dla lotnisk nie zaburzała wolnej konkurencji. Przyjęto więc zasadę, że pomoc może być udzielana jedynie za poniesioną stratę operacyjną. O tym, dlaczego jest to niesprawiedliwe wobec mniejszych portów oraz także nie chroni przed ingerowaniem podmiotów publicznych w rynek napiszę nieco później.

 

Trochę historii

Zacznę jednak od genezy związanej z obiecanej w maju przez rząd pomocą 142,2 mln zł dla polskich lotnisk. Pierwotnie zakładała ona, że po wejściu w życie – jak dobrze zakładam miało to nastąpić w sierpniu, porty miały wnioskować o pomoc za każdy zakończony miesiąc. Na to zgody nie udzieliła Komisja Europejska wskazując, że lockdown miał miejsce w okresie marca – końca czerwca, stąd też za ten okres ma być udzielana pomoc.

 

Mniejsi potraktowani niesprawiedliwie

Kluczową zasadą prostowania finansów, a Port Lotniczy Bydgoszcz przecież ostatnie lata przynosił straty, jest zmniejszanie kosztów i unikanie zbędnych wydatków, aby niwelować stratę, a w pewnym czasie wyjść nawet na plus. Taką politykę realizować Port Lotniczy Bydgoszcz, przez co udało się zniwelować stratę operacyjną. Podobnie działało lotnisko w Lublinie, które pomimo początkowej zapowiedzi nie załapało się na żadną pomoc. Zamiast za taką postawę pochwalić, która wpisuje się też w ducha wolnej konkurencji, której broni Komisja Europejska, w praktyce bydgoskie lotnisko zostało ukarane.

 

Błędem jest też założenie, że skutki lockdownu kończą się pod koniec czerwca. RyanAir pełnej siatki sprzed marca do Bydgoszczy nigdy nie przywrócił już, obecnie irlandzkie linie dość mocno ograniczyły też loty nad Brdę, więc listopad i grudzień na lotnisku zapowiadają się finansowo również niezbyt optymistycznie. Niemiecka Lufthansa nie powróciła do dzisiaj, a na bydgoskim lotnisku ogrywała ważną rolę. Dla PLL LOT Port Lotniczy Bydgoszcz odgrywa mniej istotną rolę, o czym świadczy znacznie późniejszy powrót niż np. do Zielonej Góry i ponowne zawieszenie lotów przed tygodniem.

 

PLL LOT i Lufthansa to narodowi przewoźnicy, czyli powiązani z finansami publicznymi, których decyzje mają wpływ na sytuację na rynku lotniczym. Nie dziwie się ,że Lufthansa mając problemy ekonomiczne woli obsługiwać niemieckie lotniska (pomagając im w utrzymaniu się) niż latać do Bydgoszczy. Wydaje się to wręcz niemieckim obowiązkiem patriotycznym. Tylko nie wmawiajmy sobie, że to pośrednio nie jest pomoc publiczna. Pozostaje jednak pytanie, czy Komisja Europejska tak twardo broniła tego, że pomoc może dotyczyć jedynie wyniku operacyjnego.

 

Ogólnie z punktu widzenia mniejszych portów jest to sytuacja niekorzystna, bowiem przewoźnicy w pierwszej kolejności tną właśnie połączenia z nimi.

 

Nawet jeżeli dzisiaj podnoszona przeze mnie dyskusja przejdzie bez echa, w toku innych tematów, to od niej nie uciekniemy, bo temat na pewno będzie się pojawiał, najprawdopodobniej w połowie grudni dojdzie do dużej dyskusji, jak podzielić mają się samorządy pokryciem strat.

 

Ironiczna propozycja dla prezesa PLB

Wiedząc, że taka dyskusja przed nami, warto aby zastanowił się nad powołaniem stowarzyszenia lub fundacji (tylko NGO mogą wnioskować o granty do Narodowego Instytutu Wolności) aby wystąpić o jakiś grant np. ,,rozkminianie”czy samoloty poprzez chemitrails rozprzestrzeniają wirusa, na czym finanse PLB mogłyby nawet nie najgorzej wyjść. Skoro NIW przeznaczył ponad 0,5 mln zł na portal podważający, że mamy światową pandemię i głoszący różnego rodzaju teorie spiskowe, o których specjalnie nawet nie ma sensu się rozpisywać. Stowarzyszenie mogłoby mieć ten sam adres co PLB, a za cel we wdrażaniu grantu wskazać poprawę warunków lokalowych, po czym Port swojemu stowarzyszeniu czy fundacji, wynajmowałby przestrzeń. Możliwości jest wiele, wystarczy trochę ruszył głową.

 

Powyższy akapit to czysta ironia, ale co gorsze – oparta na faktach i chyba tylko ona nam pozostaje, bowiem waży się los infrastruktury, w którą przez ostatnią dekadę wkładano miliony, mając nadzieje, że kiedyś będziemy z naszego lotniska dumni.