Skoro w MZK działo się źle, dlaczego związkowcy nie zwołali konferencji prasowej i nie powiedzieli o problemach, tylko znienacka doprowadzono do paraliżu komunikacyjnego miasta, na którym cierpią mieszkańcy? Jest to sytuacja uciążliwa dla mieszkańców Bydgoszczy, a jednocześnie niedopuszczalna w prawie o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Takiego działania nie można ocenić inaczej niż negatywnie. Tym bardziej, że mieszkańców Bydgoszczy też nikt nie ostrzegł o tym, jedynie w czwartek po południu pojawiły się nieoficjalne komunikaty, że coś jest na rzeczy, nie mówiły one jednak jednoznacznie, że do strajku dojdzie i że w piątek bydgoszczanie będą mieli problem.
Nie oznacza to, że uważam, że oczekiwania personelu MZK dotyczące płac za pozbawione postaw, natomiast trzeba się jednoznacznie wypowiadać o formule działań. Zdaje sobie sprawę, że mój głos idzie trochę pod prąd, wobec entuzjazmu środowisk popierających to działanie, ale Polska to państwo prawa. Dlaczego jednak nie poinformowano opinii publicznej o problemach wcześniej? Dlaczego nie zwołano konferencji prasowej pokazującej, że są problemy? Uważam, że zupełnie inaczej wyglądałaby sytuacja, gdyby w piątek pojawiła się groźba strajku np. od przyszłego czwartku, w środę po drodze jest planowana sesja Rady Miasta Bydgoszczy, w tej sytuacji na pewno byłoby to uczciwsze podejście do bydgoszczan.
Dlatego uważam, ze rokowania o podwyżkach będą się mogły rozpocząć dopiero po zakończeniu tego strajku. Przypomnę tylko, że pracownicy Polregio, którzy na długo przed zapowiedzieli strajk generalny, do którego ostatecznie nie doszło, wywalczyli 700 zł podwyżek (w dwóch transzach).
Strajk jest środkiem ostatecznym i nie może być ogłoszony bez uprzedniego wyczerpania możliwości rozwiązania sporu według zasad określonych w art. 7 zgłoszenie sporu zbiorowego – czytamy w artykule 17 ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Ustawa i Konstytucja gwarantują prawo do strajku, ale wskazują jednocześnie, że najpierw trzeba wyczerpać inne formy rozwiązywania sporów zbiorowych. Jeżeli nie udaje się wypracować porozumienia, wówczas niekiedy musi dojść do strajku generalnego, który powinien być jednak zapowiedziany przynajmniej 5 dni przed oraz poprzedzony wewnętrznym referendum wśród załogi.
Tutaj nasuwa się pytanie – jak to jest możliwe, że słyszymy, iż od dłuższego czasu rozgoryczenie załogi w MZK rosło, a związki zawodowe do tej pory nie weszły na drogę sporu zbiorowego? W żaden sposób tego problemu też nie sygnalizowano opinii publicznej. Podobno problemy widoczne są od kilku miesięcy – skoro tak, to brak działań związków zawodowych pokazuje, że coś z nimi jest nie tak, a przecież w MZK jest kilka etatów związkowych, co jest jednym z powodów tego, że ta firma jest droższa w usługach od przewoźników prywatnych.
Jestem daleki od obrażania strajkujących, być może wielu z nich do końca nie zdaje sobie sprawy jakie są zasady prowadzenia sporów zbiorowych, ale uważam, że mamy wspólny interes – zapewnienie perspektyw funkcjonowania spółki MZK oraz tego, aby personel był zadowolony, bo to wpływa na nasze bezpieczeństwo.