Dywagacje o bilecie za 50 zł. Dzisiaj to już musztarda po obiedzie



Od kilku miesięcy w Niemczech obowiązuje bilet miesięczny po 9 euro, który pozwala korzystać z pociągów, autobusów, tramwajów, czy metra. Temat pojawił się też w polskich mediach, stąd też nie powinno dziwić nikogo, że również wśród polityków pojawił się pomysł, aby go wdrożyć w Polsce – partia Szymona Hołowni Polska2050 wyszła nawet wprost z propozycją takiego biletu za 50 zł na drodze interpelacji poselskich.

Ministerstwo Infrastruktury nie powiedziało ,,nie”, ale też jednocześnie pokazało wraz z polską rzeczywistością, że sprawa pozostaje w sferze debaty medialnej. Wiceminister Rafał Weber wskazuje bowiem, że resort nie jest organizatorem przewozów, poza pociągami PKP Intercity, ale niemiecki bilet nie obejmuje akurat połączeń Intercity. Pociągi regionalne organizują z kolei marszałkowie województw, czyli najpierw oni musieli by dojść ze sobą do porozumienia, ale na tym nie koniec, bo swoje przewozy autobusowe organizują też powiaty, a miasta są organizatorami komunikacji miejskich. Te wszystkie podmioty, liczone w setkach, musiały by dojść ze sobą do porozumienia, co wcale nie musiałoby być takie łatwo, bo przyjmując model niemiecki, gdzie rząd federalny dofinansowuje bilet po 9 euro, to gdyby polski rząd takie środki znalazł, pozostała by kwestia ich rozdzielenia w taki sposób pomiędzy poszczególne samorządy, aby zaakceptowały one takie warunki.

 

Zważając na to, że w Polsce od jakiś 10 lat mówi się o potrzebie wdrożenia integracji taryfowej, ale do dzisiaj nie osiągnięto na tym polu większych sukcesów, to osiągnięcie takich uzgodnień wydaje się niemal niemożliwe na skalę całego kraju. Lokalnie mamy problem chociażby z wdrożeniem biletu kolejowo-autobusowego na trasę Bydgoszcz – Inowrocław, wraz z komunikacjami miejskimi (coś takiego jak funkcjonuje między Bydgoszczą i Toruniem jako BiT City), a co dopiero osiągnąć porozumienie na skalę całego kraju.

 

Niemcy wdrożyli specjalny bilet z myślą o ruchu wakacyjnym, dzisiaj mamy drugą połowę sierpnia, posłowie Polski2050 z inicjatywą wyszli do Ministerstwa Infrastruktury w połowie lipca, co też pokazuje, że bardziej chyba chodzi o samo pokazanie się, niż na realne działania. Temat jednak poruszam i dogłębnie omawiam, aby na przyszłość pokazać problemy systemowe z którymi się borykamy.

 

Ministerstwo Infrastruktury wskazuje, że w Niemczech pojawił się inny problem, przepełnionych pociągów. Według MI rząd niemiecki do biletu dopłaci 2,5 mld euro – w Polsce z racji mniejszej skali połączeń byłoby to pewnie mniej, ale z drugiej strony przewoźnicy są karani za przepełnione pociągi, stąd też trzeba by z tych kar zrezygnować.

 

Nasza propozycja była na mniejszą skalę

Pod koniec maja wyszliśmy z inicjatywą wprowadzenia sieciówek w Bydgoszczy za symboliczne 20 zł. Patrząc na polską problematykę, głównie we wspomnianej integracji taryfowej nie chcieliśmy ścigać się z niemieckim pomysłem, ale znaleźć rozwiązanie, które mogłoby w dobie wzrostu cen paliw, przekonać bydgoszczan do przesiadki na transport zbiorowy. Nasz pomysł opierać miał się na decyzjach rządowych o dopłaceniu każdemu z miast do liczby mieszkańców, wynikał też z problemów jakie widzieliśmy w samorządach. Inowrocław, który posiada ekologiczny tabor oparty na elektrycznych autobusach, musiał obciąć na przełomie roku kursy i zrezygnować w niektóre święta całkowicie z komunikacji miejskiej, z uwagi na wzrost cen prądu. Chodziło zatem też o pośrednie wsparcie samorządów w utrzymaniu komunikacji publicznej na obecnym poziomie.

 

Kilka tygodni po naszej propozycji, ten problem pojawił się też w Bydgoszczy, za sprawą buntu w MZK. Sam bunt niestety mocno uderzył w podwaliny tej inicjatywy, bowiem trudniej będzie dzisiaj przekonać kogoś do trwałej przesiadki na autobus i tramwaj, gdy zawsze jest ryzyko, że któregoś dnia one nie wyjadą z powodu buntu załogi. Tym trudniej będzie też przekonać kogoś do zakupu jakiegokolwiek biletu okresowego, gdy w przypadku buntu pieniądze przepadają.