Formalnie Zespół Parlamentarny Miłośników Ziemi Bydgoskiej powstał w grudniu – tzn. dziewięciu posłów podpisało się pod listą o jego powołanie, ale nie zdążył się ukonstytuować. Nie odbyło się żadne zebranie, nie ma zatem nawet wybranego prezydium, czyli w praktyce jakby zespół nie istniał. W kampanii wyborczej obiecywano też zespół parlamentarny ds. Zachemu – tutaj nawet nie pozbierano podpisów.
Na tym można by zakończyć – bo informacyjnie wszystko zostało powiedziane. Gdy posłowie są pytani o to, dlaczego zespoły się nie zawiązały tłumaczą to rzekomo ogromem innych obowiązków. O ile w przypadku tych posłów, co są jednocześnie ministrami może być tej pracy sporo, to jednak szeregowi posłowie nie mogą tłumaczyć natłokiem obowiązków braku możliwości spotkania się w Sejmie na godzinę czy dwie i to przez trzy miesiące.
Przez ten czas spraw do omówienia nie brakowało – począwszy od tego czy planowany przebieg kolei dużych prędkości jest korzystny dla Bydgoszczy (tak naprawdę żadna szprycha nie dotyka terenów okręgu bydgoskiego), mieliśmy też perturbacje na drodze S10 związane ze wstrzymaniem wycinki drzew, czy też sprawę zakończenia trillogu w sprawie rewizji sieci TEN-T.