Od 1 lipca wzrośnie cena prądu, a to za sprawą podniesienia kwoty zamrożenia dla gospodarstw domowych. Odbiorcy, którzy mają szacowane rachunki na cały rok w większości dostali już kalkulację, a tam niespodzianki, bo są klienci którzy otrzymali podwyżki nawet powyżej 50%, dochodzące do blisko 100%. Z rządu natomiast zaczęły płynąć sygnały, że będą one skorygowane, co tworzy jednak atmosferę chaosu.
Do końca czerwca maksymalna stawka za 1MWh energii dla gospodarstw domowych to 430 zł, do tego dochodzi 289 zł za MWh opłaty za dystrybucję, co daje około. Nowe stawki maksymalne jak informuje Urząd Regulacji Energetycznej to 500 zł za 1 MWh plus 412 zł za dystrybucję tego wolumenu, co daje nieco ponad 900 zł. Rozbijając to na miesiące rachunek powinien wynieść po odjęciu opłaty mocowej ok. 65 zł. Klienci płacący rachunki co dwa miesiące powinni płacić zatem około 130 zł. URE w komunikacie wskazuje, że gospodarstwa domowe, które zużywają rocznie 2MWh powinny otrzymać maksymalnie 27,46 zł podwyżki.
Faktury grozy
Wielu Polaków otrzymało jednak faktury ze znacznie wyższymi podwyżkami. Kilka dni temu głos w tej sprawie zabrała minister klimatu Paulina Henning-Kloska, w której opinii faktury będą skorygowane, bo operatorzy nie uwzględnili nowej ustawy zamrażającej ceny. Padł nawet zarzut, że prezydent miał za późno podpisać ustawę.
Klienci, którzy dostali faktury do zapłaty w lipcu mogą próbować kontaktować się z operatorami lub zapłacić wyższą fakturę, co będzie policzone jako nadpłata jeżeli faktycznie dojdzie do korekt faktur.
Sprawa byłaby mniej chaotyczna, gdyby operatorzy poczekali z prognozami do wejścia ustawy w życie, w szczególności, że byli świadomi jej treści. Niestety nawet mimo powstałego zamieszania operatorzy nie opublikowali żadnych komunikatów, które by Polakom wyjaśniły, czy będą ostatecznie płacić mniej niż jest na fakturze.