Bydgoska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie kradzieży pieniędzy z kont klientów banku Santader, ofiary to głównie mieszkańcy Bydgoszczy i okolic. Według zapewnień banku w poniedziałek (27 października) skradzione środki zostały zwrócone klientom. Spore niejasności budzi jednak to jak proceder na taką skalę mógł mieć miejsce, a mówimy o około 500 osobach (według danych policji) poszkodowanych.
Oficjalnie prokuratura mówi obecnie o ok. 150 poszkodowanych na kwotę łączną powyżej 600 tys. zł. Sprawę wyjaśniają bydgoscy śledczy z Zarządu Centralnego Biura Zwalczania Cybeprzestępczości.
Jak do tego doszło? Czy był to skimming?
To wydają się dzisiaj kluczowe pytania, bowiem tak naprawdę dotyczą bezpieczeństwa nas wszystkich, bo dzisiaj niemal każdy korzysta z bankowości elektronicznej. W wypowiedziach dla Polsat News policja wskazuje, że jest podejrzenie skimmingu. Polega on na tym, że ktoś wcześniej skopiował kartę (dokładniej pasek magnetyczny) i potem imitując ją dokonał wypłat z bankomatu. Jedną ze najskuteczniejszych form obronny przed skimmingiem jest wprowadzenie limitu wypłat – jeżeli ograniczymy dzienne wypłaty np. do 200 zł, to ograniczamy skutki ewentualnego bycia oszukanym.
Portal niebezpiecznik.pl wyjaśnia, że sklonowanie karty i skimming w praktyce jest możliwe, można np. ukryć adapter w którymś bankomacie, dodatkowo zainstalować kamerkę, która zapisze jak wprowadzamy PIN. W teorii jednak w Polsce wypłacenie pieniędzy z bankomatu po pasku magnetycznym nie powinno się udać. Kolejna wątpliwość jaka się pojawia, dlaczego ofiarami są klienci tylko jednego banku?






