Jesteśmy głęboko zaniepokojeni najnowszymi rankingami zamożności miast wojewódzkich. Wynika z nich, że Bydgoszcz zajmuje 17, przedostatnie miejsce, mając za sobą jedynie najbiedniejszy Gorzów Wielkopolski. Stawkę zamykają Bydgoszcz i Gorzów Wielkopolski, które zgodnie z chorym systemem dwuwładzy, pozbawione urzędów marszałkowskich mają ograniczany wpływ na rozwój regionu.
Najgorsze lata Bydgoszczy przypadają na czasy, kiedy planowanie i finansowanie województwa kujawsko-pomorskiego znalazło się w rękach Urzędu Marszałkowskiego w Toruniu. Bydgoszczanie są celowo pomijani w rozmaitych komisjach, gremiach decyzyjnych, by nie wspomnieć choćby o Urzędzie Marszałkowskim. Nic dziwnego, że Bydgoszcz, największe miasto województwa kujawsko-pomorskiego, otrzymuje proporcjonalnie, już nie tylko do Torunia, ale także innych miast, mniej środków na rozwój, tworzone są za wszelką cenę konkurencyjne instytucje, choćby nauki, kultury, służby zdrowia i sportu, mające w przyszłości zastąpić istniejące placówki bydgoskie. Wszystko to dzieje się w atmosferze wyjątkowo nieuczciwego, czarnego pijaru dyskredytującego Bydgoszcz w kraju.
Dla udowodnienia swoich racji Urząd Marszałkowski w Toruniu zleca za grube pieniądze rozmaite analizy mające popierać z góry założoną tezę. W taki to sposób powstała przygotowana przez Ecorys „Analiza spójności i konkurencyjności kształtującego się Bydgosko-Toruńskiego Obszaru Metropolitalnego (BTOM)”. O jej założeniach, zasadach i metodach pozyskiwania danych bydgoszczanie nie mieli pojęcia.
Dowiedzieli się o nich z prasy. Wynika z nich, że Bydgoszcz w pojedynkę nic nie znaczy, nie ma funkcji metropolitalnych, a jedyną jej szansą jest zgoda na warunki dyktowane przez Urząd Marszałkowski. Bez żadnego odniesienia do analiz już wcześniej przygotowanych przez Bydgoszcz, wskazujących na jej potencjał metropolitalny.
Teraz analiza ma udowodnić, że jedyną szansą na pozyskanie dużych pieniędzy jest dwurdzeniowy dla Bydgoszczy i Torunia Zintegrowany Program Terytorialny. Rola Bydgoszczy ma się tu sprowadzać do podania swoich propozycji, które Marszałek przyjmie, uzupełni czy skoryguje. Znając wcześniejsze doświadczenia, na pewno ze szkodą dla Bydgoszczy. Bydgoszczanie nauczeni smutnymi doświadczeniami domagają się oddzielnych programów dla Bydgoszczy i Torunia. Takich, które zagwarantują rozwój odpowiadający potrzebom, a nie rozdmuchanym ambicjom.
Taka nieskuteczna i mało kreatywna polityka władzy samorządowej generująca koszty, a nie faktyczny rozwój, odbija się bardzo niekorzystnie na całym regionie. Nic dziwnego, że coraz więcej zdesperowanych ludzi poddaje w wątpliwość sens istnienia naszego województwa.
Stanowisko autorstwa Towarzystwa Miłośników Miasta Bydgoszczy.