W piątek przywódcy państw Unii Europejskiej ustalili kształt budżetu wspólnoty na lata 2014-2020. Politycy PO mówią o wielkim sukcesie Polski, część ekonomistów jednak ostrzega. Piątkowe ustalenia musi jeszcze zaakceptować Parlament Europejski, a ten ma dużo opory.
Dzięki symbolicznemu osiągnięciu premiera Tuska wszyscy w Platformie Obywatelskiej możemy z dumą powiedzieć, dotrzymaliśmy słowa danego Polakom – komentuje w serwisie Twitter minister Radosław Sikorski unijny szczyt. Polska wedle tym zapowiedziom ma uzyskać w ciągu 6 lat 106 miliardów euro (nie podejmujemy próby przeliczenia tej kwoty na złotówki, gdyż przy ciągłych zmianach kursów wyniki takiego przeliczenia zakłamywały by trochę rzeczywistość).
Zdaniem blogera, ekonomisty Tomasza Urbasia mówienie o wielkim sukcesie jest przesadzone, gdyż wzrost składki członkowskiej jaką będzie uiszczać Polska ma sprawić, że na plus nasz kraj będzie tylko 66 mld euro, w porównaniu do 76 mld euro z poprzedniej perspektywy finansowej.
Środki trzeba jeszcze wykorzystać
O sukcesie będzie można mówić w momencie, gdy za 7 lat będziemy mogli powiedzieć, że dobrze wykorzystaliśmy środki unijne przyznane Polsce. Jak pokazuje praktyka z ostatnich lat w tym może być problem. Zarówno w kwestii ostatniego zamieszania wokół budowy dróg, gdzie Komisja Europejska związku z podejrzeniem niewłaściwego wydania środków zamroziła część dotacji. Najbliższa perspektywa finansowa w dużym nacisku ma nieść nacisk na inwestycje kolejowe. Z tymi w ostatnim czasie także było nienajlepiej, gdyż Polska wykorzystała tylko mały procent kwoty na ten cel. Okazuje się bowiem, że polskim urzędnikom nie najlepiej idzie pisanie wniosków kolejowych. W latach 2014-2020 będą musieli się jednak tego nauczyć.
Zadłużone samorządy
W programie ,,Forum” Telewizji Polskiej europoseł Janusz Zemke przyznał, że najlepiej wydawanie pieniędzy unijnych idzie samorządom. Z tego powodu zdaniem europarlamentarzysty należało by większą pule środków przeznaczyć na dotacje samorządowe.
Pojawia się tutaj jednak kolejny problem wysokiego zadłużenia samorządów, których może nie być stać na inwestycje unijne z powodu konieczności wniesienia wkładu własnego. Toruń na chwilę obecną jest jednym z najbardziej zadłużonych samorządów w Polsce. W trochę lepszej sytuacji znajduje się Bydgoszcz, która jak przewiduje prezydent Rafał Bruski w latach 2014-2020, będzie mogła wydać ze swojego budżetu na inwestycje około 100 mln złotych. Być może, gdyby doszło do prywatyzacji KPEC-u, ta kwota uległa by zwiększeniu.
Z kolei w przypadku miasta Inowrocławia największą bolączką może się okazać brak praw powiatu i rozdrobnienie na gminę miejską i wiejską. Z tego powodu znacznie trudniej może być władzom skompletowanie środków koniecznych jako wkład własny do inwestycji.
Polityka wojewódzka i ZIT
Nie sposób pisząc o budżecie Unii Europejskiej nie odnieść się do polityki Urzędu Marszałkowskiego i Ministerstwa Rozwoju Regionalnego. W bieżącej perspektywie finansowej nie była ona najlepsza, o czym świadczą rankingi województw, gdzie kujawsko-pomorskie plasuje się w ogonie oraz wysoki poziom bezrobocia. Polityka skupiona głównie na rozwoju aglomeracji bydgosko-toruńskiej prowadzi do marginalizowania części powiatów (między innymi: nakielskiego, tucholskiego, sępoleńskiego, lipnowskiego). Gminy leżące w tych powiatach bez wsparcia z kasy wojewódzkiej mogą nie być wstanie sięgać po środki unijne w najbliższej perspektywie.
Na dodatkowe środki mają szanse także miasta które utworzą tzw. ZIT-y (w założeniu miały być to obszary metropolitarne, z racji nieprzygotowania się Polski do ich utworzenia zastąpioną je tą prostszą formą). Tutaj naszemu województwu odgórnie nakazuje się utworzenie takiego związku Bydgoszcz z Toruniem, który jak się szacuje mógłby dostać 60 mln euro na inwestycje. Tutaj pojawiają się opory, gdyż taka forma może być zarówno niekorzystna dla Bydgoszczy jak i obszarów, które leżą blisko tego miasta, ale związku z odgórną decyzją Ministerstwa Rozwoju Regionalnego straciły by szansę na dodatkowy rozwój. Pojawia się zatem ryzyko, że nasze województwo z tych środków nie będzie chciało skorzystać przy takiej formie.
Super inwestycja
Wśród 10 najważniejszych inwestycji kolejowych Unii Europejskiej na lata 2014-2020 ma być połączenie morza Bałtyckiego z Adriatyckim. Około 619 mln euro kosztować ma dostosowanie linii kolejowej nr 131 na odcinku Gdynia – Tczew – Bydgoszcz – Inowrocław do prędkości rozkładowej 160 km/h.
Dyskutując o nowej perspektywie finansowej należy zapytać jeszcze co dalej z inwestycjami których nie uda się zrealizować w latach 20-7-2014. Chodzi tutaj głównie o drogę ekspresową S5. Czy ta trasa powstanie do 2020 roku? Czy projekt ten zostanie odłożony?