Coraz mniej kibiców na bydgoskim stadionie sprawia, że dalsza przyszłość Zawiszy staje pod dużym znakiem zapytania. Najbardziej przykre jest jednak to, że zniszczone może zostać to, co przez dwie dekady wysiłkiem wielu osób odbudowywano. Niestety dzisiaj znalezienie porozumienia może okazać się bardzo trudne.
Na samym wstępie trzeba sobie jasno powiedzieć, że nikt w tym konflikcie nie jest bez winny. Zarówno grupa kibiców, która w sposób wulgarny obrażała właściciela klubu oraz piłkarzy, tak samo jak Radosław Osuch, który po przez półprawdy wypowiadane publicznie oczernia niewygodne sobie osoby, a przede wszystkim w jego klubie panuje wielki bałagan organizacyjny.
Swoje zasługi w doprowadzeniu do tak fatalnej atmosfery mają także dziennikarze (przynajmniej tak się zwący), którzy tak naprawdę zrobili najwięcej złego. Stając po jednej ze stron konfliktu, udając, że nie widzą błędów tej strony, w pełni sprzeniewierzyli się etyce zawodowej.
Także negatywnie w ten konflikt wpisał się prezydent Rafał Bruski, który nie potrafił zachować się jak prawdziwy mediator, mąż tego miasta. Zamiast próbować znaleźć kompromis wolał zaatakować szkolące dzieci Stowarzyszenie Piłkarskie.
Chcąc poszukać rozwiązania tej patowej sytuacji należy się pierw cofnąć do historii. Kilkanaście lat temu wojsko będące właścicielem klubu wycofało go z rozgrywek. Przez kolejne lata klub zaczął spadać coraz niżej i mało kto wierzył, że jeszcze kiedykolwiek wrócą rozgrywki szczebla centralnego. Wówczas tradycję klubu postanowili uratować jego sympatycy oraz najwierniejsi kibice.
Walka o powrót na wyżyny była długa i wiązała się z dużą pracą organiczną działaczy, niekiedy nawet z wyrzeczeniami i poświęceniami. W 2008 roku przyszedł jednak triumf, klub powrócił do II ligi. Wówczas zaczęła się nowa historia Zawiszy, który 5 lat później dotarł do T-Mobile Ekstraklasy.
Fragmenty tej historii w ostatnich miesiącach próbowano jednak zamazać i ludzi, którzy z właściwie samego dna podnieśli ten klub na poziom II ligi, czyli powrotnie do rozgrywek centralnych wyeliminować z życia społecznego. Zapominając, że gdyby nie ich kilkuletnia praca, to dzisiaj o żadnej Ekstraklasie nie było by mowy. Bez tych ludzi na dłuższą metę ten klub raczej nie bedzie miał przyszłości.
Także konflikt kibiców z właścicielem trzeba potrafić zrozumieć. Bo o ile chamskie zachowanie kibiców wszyscy widzą i potępiają, o tyle zaniedbywanie spraw bezpieczeństwa przez władze klubu wszyscy udają, że nie widzą.
Wiele razy o błędach organizacyjnych mówiła Policja, dużo uwagi temu problemowi poświęcono także na połączonym posiedzeniu Komisji Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego oraz Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki Rady Miasta Bydgoszczy, na które przedstawiciele klubu nie przybyli, w pewnym stopniu wyrażając wobec radnych lekceważenie. Pretensje o tę absencję przedstawiciela Policji słyszeli obecni na posiedzeniu dziennikarze. Widocznie uznali, że o tym nie należy jednak napisać.
23 listopada 2013 roku w czasie meczu Zawiszy z Widzewem jeden z fanów w wyniku postrzału stracił oko. Nagrania z monitoringu stadionowego zaginęły. Być może główną przyczyną tej tragedii są właśnie zaniedbania organizacyjne klubu. Nie ma jednak woli wyjaśnienia tej kwestii.
Bez tego o kompromis może być ciężko. Jeżeli jednak nie uda się go znaleźć to dorobek prawie dwóch dekad może zostać łatwo zniszczony.