16 lat temu, podczas tworzenia województwa kujawsko-pomorskiego, części bydgoskich polityków zabrakło politycznej wyobraźni. A wystarczyło spojrzeć na sposób funkcjonowania władz publicznych w państwach, które demokrację zbudowały przed nami. Postawili na silnego wówczas wojewodę, oddając sprawy samorządowe regionu do Torunia. Popełniono błąd, którego nieodwracalne konsekwencje są dziś widoczne dla każdego – możemy przeczytać w jednej z mądrzejszych publikacji jakie ujrzały w lutym światło dzienne.
Autorem tych słów jest prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski, który 4 lata temu do wyborów szedł pod hasłem Metropolii Bydgoskiej, czyli z centrum w Bydgoszczy. Wówczas to go wyraźnie odróżniało od jego kontrkandydata Konstantego Dombrowicza, który poważnie traktował także koncepcję metropolii dwurdzeniowej bydgosko-toruńskiej.
Wiosną 2012 roku na nadzwyczajnej sesji Rady Miasta Bydgoszczy poświęconej metropoliom Bruski jasno podtrzymał swoje stanowisko – Metropolia dwurdzeniowa to droga w nieznane.
W ubiegłym tygodniu po pobycie w Warszawie i spotkaniach z politykami Platformy Obywatelskiej prezydent swoje stanie odwrócił o 180 stopni. Nie tylko w kwestii ZIT-u, ale przede wszystkim w koncepcji tworzenia metropolii. W piątek dał bowiem jasno do zrozumienia, że Bydgoszcz musi się dostosować do koncepcji metropolii dwubiegunowej.
Wbrew pozorom najważniejsze w kwestii polityki metropolitarnej nie będzie to kto będzie stał na czele zarządu ZIT (od którego budowanie metropolii się ma zacząć), ale to czy zachodnia granica tej metropolii będzie znajdować się 20 km od Bydgoszczy, a wschodnia 70 km). Jest to bardzo ważne z tego powodu, czy to będzie metropolia oparta o miasto centralne, o co od wielu lat w Bydgoszczy toczy się walka, czy zlepek obszarów dwóch miast, które nie tworzą wspólnego organizmu. No bo jakie powiązania funkcjonalne ma Bydgoszcz z Kowalewem Pomorskim?
Jak to się ma do argumentów jakimi wymachiwał jeszcze niedawno prezydent Bruski – o tym, że miasta te dzieli obszar chroniony Natura 2000 oraz tereny zalewowe.
Na piątkowej konferencji prasowej wszystko tłumaczył prezydent Rafał Bruski Unią Europejską – Po prostu Unia Europejska decyduje o racjonalnym wydatkowaniu środków, co ma gwarantować funkcjonowanie jednego obszaru.
Unii Europejskiej już jednak nie przeszkadza to, że za środki europejskie tworzona jest 50 km od Bydgoszczy druga filharmonia już nie wspominając o tym, że dwurdzeniową metropolię tworzyć będą miasta , które dzielą tereny zalewowe. Nie przeszkadza, bo zapewne takich danych Bruksela nawet nie posiada, gdyż opiera się ona głównie na dane jakie otrzymuje od polskiego rządu i Urzędu Marszałkowskiego. Te z kolei we wszystkich dokumentach forsują zapisy o tym, ze musi powstać metropolia dwurdzeniowa.