Mamy do czynienia co prawda z komitetem Zjednoczonej Lewicy w nazwie, ale tak naprawdę co łączy te kilka środowisk to nie wspólna idea, lecz chęć dorwania mandatów poselskich przez liderów, co dość mądrze skomentował nie będący w głównym nurcie lewicowym prof. Hartman. Bydgoscy działacze SLD natomiast każdego dnia dają nam do zrozumienia, że ich troska o miasto jest na pozór.
1 grudnia ubiegłego roku radni Rady Miasta Bydgoszczy składali ślubowanie, w którym obiecywali troszczyć się o interes Bydgoszczy. Wśród ślubujących był sekretarz wojewódzki SLD Ireneusz Nitkiewicz, który dzisiaj wraz z koleżankami i kolegami podkreśla, że Bydgoszcz musiałaby zesłać spadochroniarza Krzysztofa Gawkoskiego, gdyż w przeciwnym przypadku jedynkę uzyskałby przedstawiciel np. Twojego Ruchu. Myślę, że gdyby był to przedstawiciel partii Palikota z Bydgoszczy to zyskałby akceptację bydgoszczan, więc działaczki i działaczki SLD troszczą się przede wszystkim o interes swojej partii.
Obserwując ostatnie wydarzenia można podejrzewać, że wewnątrz SLD zawarto przy okazji zesłania Gawkowskiego pewien układ. Oto bowiem podjęto działania, aby nie startował w tym okręgu w żadnym wypadku Roman Jasiakiewicz, gdyż jeszcze by uzyskał lepszy wynik od zesłanego polityka warszawskiego. I co wtedy? Nic, gdyż na tym polega właśnie obecna ordynacja wyborcza, której jeszcze w ubiegłym tygodniu jak niepodległości przed JOW broniła lewica. W demokracji chodzi o to, aby ludzie wybierali z szerokiego wachlarza kandydatów, a nie według tego co narzuci im beton partyjny – Miller czy Łuczak.
Należy tutaj podkreślić, że Roman Jasiakiewicz uzyskał poparcie OPZZ i Twojego Ruchu, wyrzucanie go z listy przez SLD pokazuje tylko, że zjednoczenie na lewicy jest tylko na pozór, po to, aby Leszek Miller i jego najbliżsi współpracownicy uzyskali mandaty, w tym zesłany nam radny województwa mazowieckiego – Gawkowski.
Poruszyłem temat betonu partyjnego celowo, gdyż szarą eminencją w tej całej rozgrywce stał się przewodniczący wojewódzki SLD z Włocławka Krystian Łuczak, który wczoraj w TVP Bydgoszcz wręcz z arogancją zapowiadał, że Jasiakiewicz nie wystartuje. Warto przypomnieć, że ten polityk, będąc jeszcze przed rokiem radnym województwa, narzucił całemu klubowi SLD dyscyplinę, aby głosować za niekorzystnym dla Bydgoszczy planem transportowym. Posłuchali go radni bydgoscy, którym czerwoną kartkę pokazali kilka tygodni później wyborcy, swoją drogą Łuczak startując jako spadochroniarz z Inowrocławia też został ukarany absencją w Sejmiku. Dzisiaj za wiernych pretorian Łuczaka robią niektórzy bydgoscy działacze SLD.
Być może wyborcy będą musieli w Bydgoszczy tej partii pokazać i w tych wyborach czerwoną kartkę, aby towarzystwo nauczyło się podstawowych zasad demokracji.