Budżet obywatelski jest mocno problematyczny



W internecie wyczytać można bardzo dużo negatywnych opinii na temat funkcjonowania Bydgoskiego Budżetu Obywatelskiego. I to trzeba wyraźnie podkreślić, że tak duże emocje wywołuje kwestia rozdzielenia 5 mln, gdy wydatki budżetu miasta wynoszą 1,8 mld zł (z tego majątkowe 412 mln zł). Mieszkańcy decydują zatem o podziale nieco ponad 1% wydatków majątkowych, co w mojej opinii nie jest moralne, a na pewno nie powinno być nazywane ,,społeczeństwem obywatelskim”.

Niedociągnięcia BBO opisane zostały na blogu ,,Bydgoszcz w budowie” (bwb.info.pl). Zebrano tam wypowiedzi osób dość aktywnych obywatelsko w Bydgoszczy (w większości młodzi działacze Rad Osiedli). Główne stawiane zarzuty, to zbyt duża władza urzędników przy weryfikowaniu wniosków.

 

Terminy są tylko dla zgłaszających, urzędnik mimo trzech miesięcy na weryfikację nie ma czasu wykonać swojej pracy. Niestety jak co roku błędy są powielane, w tym roku dochodzą kolejne. Niektóre inwestycje podobno nie są inwestycjami, projekty są odrzucane z dziwnych powodów, odwołania niczym nie skutkują. Projekty, które mieszkańcy mogli zgłaszać nie mogą być realizowane na prywatnym terenie, co ciekawe część wniosków z tego powodu była odrzucana, a część nie – czytamy opinie na blogu ,,Bydgoszcz w budowie”.

 

Główne grzechy urzędników, jeżeli możemy użyć takiej terminologii, to odrzucanie projektów ze względu na złe oszacowanie kosztów, gdy społecznicy nie dysponują profesjonalnymi narzędziami do szacowania. Druga kwestia, to nawet w przypadku stwierdzenia małych uchybień formalnych, jak skarżą się społecznicy, urzędnik nie daje szansy na ich uzupełnienie.

 

Notka na ,,Bydgoszcz w budowie” do przeczytania – Budżet obywatelski, czy budżet urzędniczy?

 

Odejść od budżetu obywatelskiego

Również pozwoliłem sobie przeprowadzić swoją analizę na łamach PopieramBydgoszcz.pl. Wskazuje w niej chociażby fakt, że w miastach o dłuższej tradycji budżetów obywatelskich, tak jak Porto Alegre w Brazylii, komisję weryfikującą wnioski składane do budżetu obywatelskiego tworzą delegaci Rad Osiedli.

 

Spójrzmy jednak na pobliski Inowrocław, gdzie typowe budżetu obywatelskiego nie ma. Natomiast mieszkańcy do mniej więcej połowy września mogą składać propozycję do budżetu miasta na rok przyszły. Część wniosków jest uwzględnianych. Co prawda nie ma to takiej otoczki jak w Bydgoszczy, bo w dużej mierze decydują urzędnicy, a mieszkańcy nie mogą głosować. W praktyce pozwala to jednak mieszkańcom zabiegać o większe zadania inwestycyjne jak chociażby remonty dróg. Na rok 2016 w ten sposób rozdysponowano 2 mln zł przy wszystkich wydatkach majątkowych na poziomie 15,6 mln zł, co daje kilkanaście procent wkładu obywatelskiego. W Bydgoszczy, tak jak już wspomniałem, przy wydatkach majątkowych na poziomie 412 mln zł, budżet obywatelski to tylko 5 mln zł, czyli lekko ponad 1%.

 

Więcej na PopieramBydgoszcz.pl Budżet obywatelski nazywajmy po imieniu – to ochłap dla mieszkańców.

 

Model inowrocławski również nie jest idealny. Czas jednak zacząć rozmawiać o optymalnym dla Bydgoszczy rozwiązaniu, który nie marnowałby energii obywatelskiej w taki sposób jak dzieje się to przy Bydgoskim Budżecie Obywatelskim. Nie dość bowiem, że kwota do rozdysponowania jest niska, to społecznicy na każdym kroku dostają od biurokracji w twarz, co długofalowo może tylko zniechęcać.