W ostatnim czasie sytuacja międzynarodowa zmieniała się dość dynamicznie. Wyniki referendum w Wielkiej Brytanii pokazują, że Unia Europejska boryka się z dużym kryzysem. Na dodatek zjednoczona Europa stała się również zakładnikiem Turcji, która z kolei w ostatnim czasie zaczęła odchodzić od demokratycznych standardów.
Od dobrego roku jedną z głównych przyczyn kryzysu w Europie jest problem uchodźców i imigrantów. Część członków Unii Europejskiej prezentuje wobec przybyszów politykę otwartości, są jednak też kraje jak Polska, które nie zgadzają się na relokację imigrantów. Powoduje to wewnętrzne tarcia wewnątrz Unii Europejskiej. Niedawno niektórzy przedstawiciele europejskich elit sugerowały nawet karanie sankcjami wzbraniających się przed polityką otwartości państw.
Tego typu dysputy są jednak tak naprawdę problemami drugorzędnymi. Unii Europejskiej grożą bowiem kolejne fale imigrantów, przybyć może nawet kilka milionów ludzi. Europa ledwo radzi sobie z tymi przybyszami, którzy na terenie UE już przebywają. Do tej pory strategia UE wobec kryzysu imigracyjnego opierała się o bliską współpracę z Turcją. Głównie za sprawą Niemców ustalono, że Turcja będzie przyjmować nielegalnych uchodźców z Grecji, zaś do Europy będę kierowani uchodźcy z obozów w Turcji. Takie rozwiązanie przede wszystkim ograniczało skalę zjawiska.
Ta koncepcja polityczna za chwilę może upaść. W wywiadzie dla niemieckiego ,,Frankfurter Allgemeine Zeitung” szef tureckiego MSZ zapowiedział, że jeżeli Unia Europejska nie podniesie działań na rzecz zniesienia wiz dla obywateli tureckich, to kraj ten wycofa się ze współpracy. Praktycznie oznaczać będzie to, że Europa stanie otworem dla imigrantów. Być może UE zdecyduje się zmienić strategię i postawić na uszczelnienie granic – nie da się tego zrobić jednak z dnia na dzień i nie wiadomo w ogóle czy zaakceptują takie rozwiązanie europejskie elity, które nadal bronią polityki otwartości wobec przybyszów.
Spełnienie tureckiego ultimatum wydaje się wręcz niemożliwe, gdyż kraj ten po nieudanym zamachu stanu poszedł w kierunku totalitarnym. Tureckie władze winią za próbę puczu Stany Zjednoczone i Europę Zachodnią. Drugi stawiany punkt walki z tym kryzysem, to unormowanie sytuacji na Bliskim Wschodzie i doprowadzenie do zakończenia toczących się tam wojen. Praktycznie przez ostatni rok niewiele się w tej materii zrobiło, na dodatek tutaj również dużo zależeć będzie od współpracy wojskowej z Turcją oraz możliwości operowania z jej terytorium.
Niemcy obawiać muszą się również politycznej działalności mniejszości tureckiej w swoim kraju, która zapewne będzie wpływać na politykę wewnętrzną Republiki Federalnej Niemiec krokami demokratycznymi. Według dziennika ,,Welt am Sonntag” na 500 niemieckich Turków, przypada jeden turecki agent. Działalność tureckiej siatki wywiadowczej jest według tego medium dość dużym problem dla niemieckich służb.
Zagrożona może być również przyszłość NATO. Jak ocenia Bartłomiej Radziejewski na łamach ,,Nowej Konfederacji”, gdyby z sojuszu wyszła Turcja, to straciłby dużo na strategicznym znaczeniu. Turcja dysponować ma bowiem największą armią lądową w NATO oraz strategicznym położeniem. W ostatnim czasie widzimy, że ma miejsce turecko-rosyjskie ocieplenie.