O sesji Rady Miasta w zależności od punktu siedzenia



Polacy w kwestii Trybunału Konstytucyjnego są podzieleni. Podział ten przebiega wzdłuż linii zwolenników rządu Prawa i Sprawiedliwości oraz opozycji skupionej wokół ruchu Komitetu Obrony Demokracji. Obserwując przebieg dzisiejszej sesji Rady Miasta i towarzyszące jej emocje, możemy wyszczególnić dwie subiektywne relacje jej przebiegu. Do tego dochodzi niezrozumiałe zachowanie lewicy. Postaram się przybliżyć te dwie skrajne oceny przebiegu obrad.

 

Obowiązkiem Bydgoszczy jest walka o demokracje

Z takim poglądem wyszli radni Platformy Obywatelskiej, którzy uznali, że Bydgoszcz powinna stanąć na straży praworządności w Polsce i wyrazić uszczypliwe dla rządu stanowisko w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Jak tłumaczyli radni motywy swojego postępowania, zagrożone są osiągnięcia ponad 25 lat polskiej demokracji. Padały również ze strony radnego SLD Ireneusza Nitkiewicza sugestie, że już wkrótce zakazane mogą być publiczne zgromadzenia obywateli. Radny Maciej Zegraski przyznał, że w latach 30-tych w Niemczech do władzy totalitarnej Hitlera doprowadziło to, że porządni ludzie byli cicho, dlatego PO nie może stać obojętnie wobec tego co się dzieje w Polsce.

 

Radni PO w debacie nie chcieli jednak uzasadniać projektu swojego stanowiska. Radny Zegarski zaproponował również, aby nie kontynuować dyskusji, co uzasadniał faktem, iż przewodniczący klubu PiS Mirosław Jamroży zasugerował w wypowiedzi, że Bydgoszcz na takim wychodzeniu przed szereg może stracić w relacjach z rządem. Zdaniem radnych PO takie insynuacje są niedopuszczalne.

 

Wyjście radnych PiS z sesji koalicja komentowała złośliwie jako brak umiejętności przekrywania. Prowadzone dalsze obrady bez udziału opozycji uznano za merytoryczne i przyjemne.

 

Bydgoszcz nie powinna wchodzić w polityczne spory

Zupełnie inaczej do sytuacji podeszli radni PiS, którzy uznali, że rolą samorządu nie jest mieszanie się w spory sejmowe. Radny Mirosław Jamroży wyraził obawę, że angażowanie się Bydgoszczy w sporze politycznym po stornie Platformy Obywatelskiej utrudni zabieganie w rządzie o korzystne dla miasta decyzje. Jak tłumaczył nam jeden z radnych, w rządzie na Bydgoszcz, miasto którego prezydent podskakiwał na manifestacji antyrządowej, patrzy się z perspektywy trochę niepoważnego samorządu, w przeciwieństwie do Torunia, gdzie samorządowcy nie wchodzą w tego typu spory. Jamroży podkreślał również, że rząd PiS nie zagraża demokracji i wypomniał, że za czasów koalicji PO – PSL strzelano do górników.

 

Odebranie możliwości zabrania głosu w debacie, bydgoscy radni PiS uznali za walkę o demokrację metodami niedemokratycznymi, czyli zarzucili sprzeczność intencji. Rajcy Prawa i Sprawiedliwości uważają, że bydgoska PO zamiast dbać o interes miasta, wykonuje wewnętrzne dyrektywy partyjne Grzegorza Schetyny. Dodatkowo zarzucali łamanie przewodniczącemu Zbigniewowi Sobocińskiemu regulaminu, stąd też nie brali udziału w dalszej części sesji obrad, w tymczasem odbywając kilkugodzinne posiedzenie klubu.

 

Lewica nie wie czego chce

W głosowaniach radni SLD Lewica Razem popierali PO, również wniosek uniemożliwiający zabranie głosu w temacie stanowiska. Po jego przyjęciu wiceprzewodniczący Rady Miasta Jan Szopiński przyznał, że lewica miała dylemat nad poparciem tego apelu, ale jednocześnie wyraził ubolewanie, że doszło do niedopuszczalnej sytuacji, uniemożliwienia radnym zabrania głosu. Szopiński potępił zatem swoje postępowanie oraz swoich kolegów partyjnych.

 

Jutro do przebiegu dzisiejszej sesji odnieść ma się wojewoda.