Radykalne z punktu widzenia ogółu społeczeństwa poglądy polityczne znajdziemy właściwie w każdym kraju Unii Europejskiej. Radykalizm próbuje się utożsamiać z prawicą, ale jak mogliśmy zobaczyć w poniedziałek na obchodach Święta Pracy w Bydgoszczy, takie skrajne postawy poglądowe znajdziemy również na lewicy.
W Polsce w ostatnim czasie dużo szumu było wokół marszu Obozu Narodowo-Radykalnego, który w ubiegłym tygodniu zorganizował marsz w Warszawie. Część polityków wskazywała, że zgoda władz państwowych na ten marsz to przyzwolenie dla faszyzmu. W tym chórze znalazł się szef kujawsko-pomorskiego SLD Ireneusz Nitkiewicz – Rządy Prawa i Sprawiedliwości coraz chętniej bronią i wspierają ONR, faszystów, którzy zapomnieli o trudnej historii naszego kraju – mówił podczas obchodów Święta Pracy na Placu Wolności.
Chwilę później ten sam polityk zapowiedział wystąpienie Jerzego Kołomyjca z Polskiej Partii Socjalistycznej, którego przedstawił jako ,,towarzysza”. Kołomyjec zaprezentował dość radykalne wystąpienie – Wolny rynek i konkurencja to ideologia bogatych i silnych, którzy reguły rynkowe uznają tylko wtedy, gdy odnoszą z tego korzyści. Apelujemy tu dzisiaj do wszystkich ludzi lewicy, aby wspólnie przerwać ten zaklęty krąg niemożności. Czeka nas długa walka, walka polityczna, która nie musi być krwawa.
Szczególne kontrowersje mogło wywołać ostatnie zdanie. Jeżeli bowiem zamienimy słowo bogaci na ,,burżuazja”, to będziemy mieli przemówienie w wymowie bliskie Manifestowi Partii Komunistycznej Marksa i Engelsa. W przypadku Rosji walka z burżuazją prowadzona przez Włodzimierza Lenina przyniosła wiele ofiar. Stąd też sugerowanie, że ,,walka nie musi być krwawa”, w tym wypadku było przynajmniej kontrowersyjne. To trochę tak, jakby ktoś twierdził publicznie, że trzeba ograniczył wpływy Żydów w świecie polityki i ta walka ,,nie musi być krwawa”. Te słowa padły w obecności m.in. zastępcy prezydenta Bydgoszczy Anny Mackiewicz oraz wiceprzewodniczącego Rady Miasta Bydgoszczy Jana Szopińskiego.
Liderzy regionalnego SLD w żaden sposób od wystąpienia się nie odcięli, zaś przewodniczący Ireneusz Nitkiewicz w mediach społecznościowych sugerował, że wyciąga się Kołomyjcowi zdania z kontekstu, właściwie broniąc go.
Ukradziona tradycja PPS
Dzieje Polskiej Partii Socjalistycznej sięgają ponad 120 lat. Od samego początku ruch ten opierał się o cel kluczowy jakim było doprowadzenie do niepodległości Polski. Gdy odrodzona Polska znalazła się w stanie wojny z bolszewikami, działacze PPS wsławili się w sabotowaniu Armii Czerwonej. Tym samym stawiając cel niepodległości Polski wyżej od celu socjalistów jakim było zaprowadzenie rewolucji bolszewickiej na całą Europę. W trakcie i po II wojnie światowej PPS związany był z rządem emigracyjnym w Londynie, nigdy nie uznając podporządkowania Polski Moskwie.
Dla przyszłości PPS było to zgubne działanie, bowiem tuż po wojnie partia została na ziemiach polskich przejęta przez Polską Partię Robotniczą, która od samego początku istnienia opowiadała się podporządkowaniem Polski Moskwie. Działająca zatem po II wojnie światowej na ziemiach polskich PPS, nie miała tak naprawdę zbyt wiele wspólnego ze swoim pierwowzorem. Związany z powojennym PPS Jerzy Kołomyjec, jest natomiast jedną z ostatnich osób w Bydgoszczy, które co roku upamiętniają odezwę Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z 22 lipca, nazywaną również ,,Manifestem Lipcowym”, który był politycznym wyrażeniem chęci podporządkowania Polski Moskwie. Prezentuje on zatem pogląd radykalnie antyniepodległościowy.
Dla takich osób było jednak miejsce na liście wyborczej Zjednoczonej Lewicy w 2015 roku i dla takich poglądów jest też miejsce podczas Święta Pracy w Bydgoszczy.