Zastępczyni prezydenta Bydgoszczy chciała karać więzieniem za krytykę aborcji. Tak radykalne oczekiwania pojawiają się w okresie, gdy koledzy koalicyjni pani prezydent na różnego rodzaju manifestacjach podnoszą, że demokracja jest w Polsce zagrożona.
Kodeks karny z 1969 roku przewidywał w artykule 270 – Kto publicznie lży, wyszydza lub poniża Naród Polski, Polską Rzeczpospolitą Ludową, jej ustrój lub naczelne organy podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat.
Obywatelski projekt ustawy ,,Ratujmy Kobiety” okazał się nieco bardziej pobłażliwy, bowiem zakładał on dodanie do obecnie funkcjonującego kodeksu karnego artykuł 269d – Kto rozpowszechnia, również w internecie, twierdzenia, nieznajdujące oparcia w medycznym stanie wiedzy ani badaniach naukowych, o przebiegu lub konsekwencjach medycznych stosowania antykoncepcji lub zabiegów przerywania ciąży, mające na celu odwiedzenie od jej stosowania lud od wykonania lub poddania się zabiegowi, bądź też napiętnowanie osób, które go wykonały lub się mu poddały, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub karze pozbawienia wolności do lat 2.
Przy takim zapisie wstępnej kwalifikacji, czy ktoś narusza ten artykuł, dokonywałby prokurator.
Projekt Ratujmy Kobiety swoim wizerunkiem promowała zastępca prezydenta Bydgoszczy Anna Mackiewicz, publicznie zachęcała również do jego podpisywania. W ubiegłym tygodniu natomiast protestowała po tym, gdy Sejm zdecydował się ten projekt odrzucić już w I czytaniu.
Goszcząca w piątek w Bydgoszczy szefowa partii Nowoczesna Katarzyna Lubnauer przyznała ,że również w jej opinii projekt ,,Ratujmy Kobiety” był kontrowersyjny, wskazując bezpośrednio na zapisy możliwości karania więzieniem. Dlatego Nowoczesna skierowała do Sejmu swój projekt prawa liberalizującego przepisy antyaborcyjne, który jest jednak tego kontrowersyjnego zapisu pozbawiony.
Obecny na manifestacjach w obronie demokracji, bydgoski radny Jakub Mikołajczak przyznaje, że zbytnio tematem się nie interesował, jednak pytany wprost – Czy krytyka aborcji powinna być objęta odpowiedzialnością karną? Odpowiada – Krytyka nie powinna wiązać się z odpowiedzialnością karną, dopóki nie jest przejawem obrażania i dyskryminacji innych.
Oburzony zapisem projektu jest radny Stefan Pastuszewski – Karanie za krytykę kłóciłoby się z konstytucyjną wolnością słowa. Krytyka jest elementem debaty demokratycznej. Dziwie się pani prezydent, że wykorzystuje sprawę delikatną jaką jest aborcja do gry politycznej. Jeżeli zależy jej na pokazaniu się przed żelaznym elektoratem, to powinna poszukać innego tematu, który nie wieże się z takim bólem.