Osoby kultywujące pamięć o Powstaniu Wielkopolskim po przeczytaniu tego nagłówka zapewne się na mnie oburzą, za tak drwiącą opinie o tym wydarzeniu historycznym. Pokazuje on jednak szczerą prawdę, jak na Powstanie Wielkopolskie patrzy nasza bydgoska klasa polityczna. Dlatego mam nadzieje, że ta ironia będzie mi wybaczona.
Tak się złożyło, że Powstanie Wielkopolskie wybuchło zaraz po świętach, gdy wiele osób może pozwolić sobie na zrobienie jeszcze wolnego. Wybuch powstania ma jednak duży pierwiastek spontaniczności, stąd też daty tej nikt sto lat temu nie planował. Natomiast w drugie święto bydgoskie elity na wieść o tym, że Ignacy Jan Paderewski przybywa do Wielkopolski, porzuciły domowe świętowanie, aby odbyć specjalne posiedzenie. Były sprawy ważne i ważniejsze.
Niestety bydgoskie obchody rocznicy wybuchu Powstania Wielkopolskiego nie cieszą się zbyt dużym zainteresowaniem parlamentarzystów oraz samorządowców. Tak było w latach ubiegłych, naiwnie liczyłem, że na setną rocznicę będzie inaczej. Kiedyś honor parlamentarzystów ratowała posłanka Anna Bańkowska, wnuczka powstańca, która już jako emerytowany polityk co roku włącza się w organizacje obchodów 27 grudnia. W tym roku aktywnych parlamentarzystów zabrakło, był prezydent Rafał Bruski, dwójka radnych wojewódzkich (Roman Jasiakiewicz i Łukasz Krupa) i jedna radna Rady Miasta – Katarzyna Zwierzchowska. Nawet zabrakło przedstawiciela prezydium Rady Miasta. Trzeba z przykrością stwierdzić, że bydgoska klasa polityczna zmarginalizowała rolę Powstania Wielkopolskiego, a pozwolę sobie na opinię, iż 27 grudnia jest dla Bydgoszczy datą ważniejszą od 11 listopada.
Zabrakło przede wszystkim tych, którzy lubią pouczać innych i wskazywać kto jest patriotą, a kto już nie jest. Przecież to stały element sporu politycznego, gra patriotyzmem. Dzisiaj była okazja swój patriotyzm zaprezentować przed Grobem Nieznanego Powstańca, a może lepiej nie skoro miałoby być to bez przekonania. Dla wielu polityków uczestnictwo w uroczystościach się liczy dopiero jak sobie zrobią zdjęcie, które wrzucą na Facebook-a. Bogatszym zdarza się ,,targać” na uroczystości osobistych fotografów, biedniejsi muszą zadowolić się ,,selfie” zrobionym z komórki. Czym bliżej wyborów, to jednak będziemy te osoby oglądać znacznie częściej.
W tym miejscu należy sobie zadać pytanie, o sens organizacji uroczystości. Po co robić obchody różnego rodzaju dat? Mi się wydaje, że powinno chodzić o żywą pamięć, o pokazanie, iż mamy świadomość z wagi danego epizodu naszej polskiej historii. Jeżeli tak – to powinno się wiązać z jakimś poczuciem obowiązku. Oczywiście, nie chodzi też o to, aby rzucić nagle pracę, bo to jest z kolei przesada w drugą stronę, choć gdyby nie był to dzień poświąteczny, to zapewne przybyłoby kilku kierowników instytucji publicznych, którzy składając kwiaty wyrabiali by godziny pracy. To jest jednak już wypaczenie, niestety dość powszechne.
Na koniec pozostaje refleksja, a bardziej niepokój o dalszą pamięć o Powstaniu Wielkopolskim w Bydgoszczy. O Poznań, powiat nakielski czy Inowrocław się nie martwię, bo tam świadomość własnej tożsamości jest znacznie silniejsza. W Bydgoszczy nie brakuje też pasjonatów, niestety przedstawicieli już starszego pokolenia, niestety coś nie zadziałała u nas sztafeta pokoleń. Skoro jednak obecne w czynnej polityce pokolenie Powstanie Wielkopolskie ,,ma gdzieś”, to też daje zły przykład młodszym pokoleniom. Jak rozmawiam z osobami Kół Pamięci Powstania Wielkopolskiego, często są to potomkowie samych powstańców, to zauważam rozgoryczenie i obawę, o to co będzie dalej z pamięcią o Powstaniu Wielkopolskim?
{youtube}MWdfapIwEqw{/youtube}