Tydzień w którym SLD ostatecznie wyprowadziło z Bydgoszczy sztandar



Tydzień w którym SLD ostatecznie wyprowadziło z Bydgoszczy sztandar

Jeszcze kilka lat temu okręg bydgoski uchodził za bastion SLD – partia cieszyła się stosunkowo wysokim poparciem w Bydgoszczy (w 2010 roku w wyborach do sejmiku SLD zdobyło 2 mandaty z puli 6 możliwych, PiS miał tylko jeden mandat), ale także chociażby w powiecie nakielskim. Jakby spojrzeć na sympatie bądź przynależność włodarzy gmin z tego okręgu, wielu związanych było z lewicą. Dzisiaj większość z nich sympatyzuje już jednak z PiS-em.

Proces przysłowiowego wyprowadzania sztandaru był wieloletni. Przyczyniły się do niego decyzje zarówno na szczeblu krajowym, ale też regionalnym. Za taki kulminacyjny rok należy wskazać 2014, ale trzeba wspomnieć wcześniej o kadencji 2010-2014, w której bydgoszczanie dali SLD dwuosobową reprezentację w Sejmiku Województwa. Radne w Toruniu zachowywały się jakby zapomniały jakiego miasta mieszkańcy je wybrali i zgodnie z linią klubową (realizując interes radnych SLD z Włocławka) poparły chociażby Strategię Rozwoju Województwa z zapisami o metropolii bydgosko-toruńskiej.

 

To było jednak tylko preludium, bowiem ważniejszy był 2014 rok. Zaczął się on od zerwania koalicji PO – SLD w Radzie Miasta Bydgoszczy, z powodu wyłamania się radnych SLD w głosowaniu nad ZIT. Koalicja zerwana w sposób nieco pogardliwy wobec SLD. Pozwoliło to jednak lewicy odzyskać przez kolejne miesiące część wiarygodności u wyborców i utrzymać 6 mandatów w Radzie Miasta. Gorzej poszło w wyborach do sejmiku, gdzie w skali województwa SLD zdobyło tylko 2 mandaty, głównie dzięki fenomenalnemu wynikowi Romana Jasiakiewicza w Bydgoszczy, który pozwolił przekroczyć w ogóle próg wyborczy. W kilku gminach i powiatach SLD również sporo straciło. Wybory na prezydenta Bydgoszczy SLD odpuściło, można odnieść było wrażenie, że wystawiono kandydata, aby jak najmniej odebrał głosów Rafałowi Bruskiemu. Być może chciano w ten sposób otworzyć furtkę do nowej koalicji. Tamten moment to była żółta kartka dla przyszłości SLD.

 

Po wyborach w Bydgoszczy zawiązała się nowa koalicja PO – SLD Lewica Razem w Radzie Miasta. Na pierwszy rzut oka SLD zyskało, bowiem miało dwóch zastępców prezydenta. Zapewne pod względem personalnym dla partii była to korzystna koalicja, gorzej już jednak z punktu widzenia dalszego bytu politycznego. Kolejne lata pokazały, że SLD zostało politycznie wręcz wchłonięte, przez co straciło znacząco wiarygodność wśród elektoratu. Dodatkowym problemem był fakt, iż dwójka z sześciu radnych wybranych z list SLD Lewicy Razem bardziej czuła się związana z koalicją niż z lewicą, stąd też prezentowali poglądy bliższe PO. Mentalnie SLD przestało być lewicą, ale postliberałami.

 

Rok 2015 to z kolei błędne decyzje na szczeblu ogólnopolskim. Najpierw wystawienie na urząd prezydenta Magdaleny Ogórek, co chyba było podobnym posunięciem jak w wyborach na prezydenta Bydgoszczy, czyli wystawieniem słabego kandydata, aby ówczesny prezydent Bronisław Komorowski miał szansę wygrać w pierwszej turze. Na jesień natomiast do okręgu bydgoskiego zesłano spadochroniarza, ważną osobę w centrali partii w Warszawie Krzysztofa Gawkowskiego. Chęć kandydowania w tamtych wyborach wyrażał radny wojewódzki Roman Jasiakiewicz, dzięki któremu SLD przekroczyło w ogóle próg, ale wręcz stawano na głowie, aby na liście się nie znalazł, bo być może zagroziłby mandatowi Gawkowskiego. Ostatecznie lewica znalazła się niewiele pod progiem wyborczym co okazało się dla SLD największą katastrofą w dziejach, bowiem 26 lat po częściowo wolnych wyborach kontynuatorzy tradycji PZPR nie znaleźli się w parlamencie. Gdyby wystartował Jasiakiewicz to próg zostałby przekroczony? Tego się już nigdy nie dowiemy.

 

Rok 2018, czyli początek ostatnie aktu – ze wstępnych wyników wyborów samorządowych wynikało, że SLD może zniknąć również z Rady Miasta Bydgoszczy. Po podliczeniu udało się uzyskać 4 mandaty, patrząc na to, że SLD kiedyś Bydgoszczą rządziło – tylko 4 mandaty. Wyniki wyborów na prezydenta Bydgoszczy – fatalny wynik Anny Mackiewicz, gorszy od kandydata związanego z partią Janusza Korwin-Mikke. Tylko przecież taki był cel, wystawić kandydata, który da szansę wygrać Bruskiemu w pierwszej turze – więc można powiedzieć sukces. Do sejmiku jeden mandat z Włocławka. O terenie nie ma sensu specjalnie pisać, bowiem wielu związanych jeszcze w 2014 roku z SLD samorządowców, tym razem odnosiło sukcesy, ale z poparciem PiS-u.

 

Kilka tygodni temu pojawiła się inicjatywa budowania wspólnego bloku lewicowego, aby przedstawiciele również światopoglądowej lewicy znaleźli się w Sejmie. Od poniedziałku okazuje się jednak, że szef kujawsko-pomorskie SLD Ireneusz Nitkiewicz już swojej funkcji nie pełnił, wczoraj dowiedzieliśmy się natomiast, że wystartuje z wysokiego miejsca, z szansą na zostanie posłem, ale już od liberałów z Koalicji Obywatelskiej. Wiele osób na lewicy się dziwi, ale jeżeli ktoś przeczyta niniejszą moją analizę wydarzeń od 2014 roku, to dziwić się nie ma czemu. Wszystko odbywa się bowiem według scenariusza przekształcania kujawsko-pomorskiego SLD w przystawkę Platformy Obywatelskiej.

 

Ruch Nitkiewicza może osłabić wynik bloku lewicowego, który nie wiadomo czy przekroczy próg (z racji koalicji jest on wysoki i wynosi 8%). Osoby, które się w tę inicjatywę zaangażują w okręgu bydgoskim, będą jednak przede wszystkim budować lewicę w Bydgoszczy od nowa. Zobaczymy czy pójdzie im to lepiej, czy gorzej, ale mają szansę w swoich działaniach stać się wiarygodni dla elektoratu lewicowego. SLD będące jeszcze do niedawna w Bydgoszczy hegemonem na lewicy, w tym tygodniu dokończył wyprowadzanie swojego sztandaru, teraz działacze przyjmują w klapę znaczki PO.