Polscy naukowcy: pora, by zastanowić się, jak unikać kolejnych epidemii



Polscy naukowcy: pora, by zastanowić się, jak unikać kolejnych epidemii

Pora wyciągnąć wnioski z pandemii COVID-19 i zastanowić się, jak w przyszłości uniknąć transmisji kolejnych wirusów odzwierzęcych na człowieka – apelują w rozmowie z PAP naukowcy. Wśród istotnych kroków wymieniają: badania wirusów, zwiększenie reżimu sanitarnego w hodowli zwierząt, zmiany w diecie.

„Dotąd w różny sposób lekceważyliśmy zoonozy, czyli choroby pochodzenia zwierzęcego. A skutkiem tego jest pandemia COVID-19” – mówi w rozmowie z PAP dr hab. Piotr Rzymski z Zakładu Medycyny Środowiskowej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Przypomina, że wirusowymi chorobami odzwierzęcymi są również m.in. Ebola, SARS, MERS czy świńska grypa, i że do transmisji HIV na człowieka doszło najprawdopodobniej poprzez kontakt myśliwych z krwią zwierząt.

 

A doktorant Dariusz Halabowski z Wydziału Nauk Przyrodniczych Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach przypomina, że naukowcy jeszcze przed wybuchem pandemii alarmowali, że wkrótce może dojść do kolejnych transmisji wirusów odzwierzęcych, w tym koronawirusów, na człowieka.

 

„Wyciągajmy wnioski z tej epidemii. Najwyższy czas, by się poważnie zastanowić, jak można zmniejszyć ryzyko niebezpiecznych zoonoz, które w przyszłości mogą destabilizować wszystkie aspekty naszego życia i zacząć te rozwiązania wdrażać” – apelują badacze.

 

Piotr Rzymski i Dariusz Halabowski w swojej publikacji w „Science of the Total Environment” https://doi.org/10.1016/j.scitotenv.2020.143723 przedstawiają propozycję działań, jakie należy podjąć, aby uniknąć przenoszenia się na człowieka kolejnych patogenów odzwierzęcych. Długa lista historii zoonoz , ich zasięgów i skutków, umieszczona w materiale uzupełniającym artykułu jest dowodem na to, że tego typu działania są niezbędne, zwłaszcza przy takim stopniu rozwoju cywilizacyjnego i globalizacji.

 

Naukowcy w swojej pracy podsumowują, że handlem objętych jest teraz na świecie ponad 18 tys. gatunków zwierząt (w tym ok. 7,6 tys. lądowych kręgowców, z czego 4,5 tys. gatunków ptaków, po 1,2 tys. gadów i ssaków, 500 gatunków płazów). Przekonać się o tym można śledząc czerwoną listę IUCN (https://www.iucnredlist.org/).

 

Dr Rzymski podsumowuje, że niemal każdy kontakt z dzikimi zwierzętami czy ich tkankami wiąże się z pewnym ryzykiem transmisji patogenów. Przeciwdziałanie zoonozom musi więc polegać na regulacji handlu dzikimi zwierzętami, a także ograniczeniem myślistwa do sytuacji, kiedy jest to niezbędne do pozyskiwania żywności. W jego ocenie istotne powinno być całkowite wykluczenie myślistwa praktykowanego jedynie dla kultywowania tradycji albo w celach komercyjnych.

 

„Działania powinny też objąć m.in. to, co dzieje się na poziomie hodowli przemysłowej zwierząt. Tam zwierzęta są często stłoczone na małej powierzchni, a jeśli u jednego osobnika nastąpi infekcja – patogen łatwo się rozprzestrzenia. To zaś zwiększa ryzyko transmisji na człowieka” – podsumowuje dr Piotr Rzymski.

 

I podaje przykład ryzyka związanego z trzodą chlewną: „Dziś znamy 6 koronawirusów związanych ze świniami, w tym SADS-CoV, wobec którego wykazano potencjalnie ryzyko zakażenia układu oddechowego człowieka. U świń znaleziono też pewnego delta koronawirusa, który najprawdopodobniej przeniósł się na ten gatunek od ptaków „. Poza tym, jak zauważa, trzoda chlewna jest niejako mikserem dla wirusów grypy. W komórkach układu oddechowego tych zwierząt może dochodzić do reasortacji genetycznej pomiędzy szczepami ptasimi, świńskimi i ludzkimi. A na świecie mamy 677 mln świń.

 

Dariusz Halabowski dodaje, że warto zadbać o zwiększenie reżimu sanitarnego w hodowli zwierząt. A żeby zmniejszyć popyt na zwierzęta hodowlane (a co za tym idzie – ich podaż) – każdy z nas może zastępować produkty pochodzenia zwierzęcego innymi produktami. Badacz uważa, że warto odchodzić od futer na rzecz sztucznych futer. „A w diecie zastępować mięso zwierząt innymi produktami – choćby produktami roślinnymi a w niedalekiej przyszłości – bo to już nie science-fiction – mięsem wytworzonym pozaustrojowo. Te proste działania są nie tylko korzystne pod względem zdrowotnym czy etycznym, ale także pomogą środowisku” – dodaje Dariusz Halabowski.

 

Piotr Rzymski zaznacza, że przechodzenie na tzw. mięso in vitro i rolnictwo komórkowe jest o tyle istotne, że zwiększy ono bezpieczeństwo dostępu do żywności. Taki rynek mięsa będzie bowiem odporny na destabilizację, jaka może wystąpić z uwagi na prognozowane zmiany klimatu, ale także w rezultacie epidemii chorób zwierząt. Po pierwsze bowiem nie będzie ryzyka skażenia mięsa wytwarzanego pozaustrojowo mikrobami pochodzącymi od zwierząt. A po drugie – jeśli z powodu epidemii konieczny będzie masowy ubój – nie wpłynie to na produkcję mięsa wytwarzanego komórkowo. Dlatego też zdaniem naukowca konieczne jest oswajanie ludzi – zwłaszcza tych, którzy nie wyobrażają sobie przejścia na wegetarianizm – z ideą mięsa wytwarzanego z użyciem metod inżynierii tkankowej.

 

Kolejnym bardzo ważnym aspektem na drodze unikania epidemii kolejnych zoonoz, jest wzmożone prowadzenie systematycznych badań naukowych nad patogenami. Dzięki temu – kiedy zostanie znaleziony patogen mogący potencjalnie infekować człowieka, możliwe będzie podjęcie właściwych działań, aby temu zapobiec. „Należy zwłaszcza identyfikować wirusy u dzikich zwierząt, które dotknięte są handlem i polowaniami , bo te mają bezpośredni kontakt z człowiekiem. A także monitorować wirusy mogące potencjalnie infekować człowieka” – zaznacza Halabowski.

 

„Najwyższy czas, by wprowadzić zmiany, wobec których jesteśmy oporni, a które dotyczą zarówno handlu dzikimi zwierzętami, myślistwa, jak i sposobu produkcji mięsa na świecie” – podsumowuje dr Piotr Rzymski.

 

Dariusz Halabowski zaznacza zaś, że kroki, które należy podjąć – na poziomie krajów i organizacji międzynarodowych – będą kosztowne i wiązać się będą m.in. z rekompensatami dla hodowców oraz ludności żyjącej z handlu i polowań czy dużymi grantami na badania. „Jednak patrząc na obecną globalną sytuację ekonomiczną i społeczną, wszystkie kraje powinny zdawać sobie sprawę, że to słuszne wydatki. A koszty potrzebnych działań z pewnością okażą się nieznaczącą sumą w porównaniu z globalnymi stratami gospodarczymi wynikającymi z pandemii COVID-19″ – mówi. Jak przypomina, wg raportu Międzyrządowej Platformy Naukowo-Politycznej ds. Różnorodności Biologicznej i Usług Ekosystemowych, koszt zapobiegania pandemiom jest nawet 100 razy niższy niż koszt reagowania na nie. Zaznacza, że część działań zależeć będzie od decyzji na poziomie krajowym i międzynarodowym. „Natomiast każdy z nas mógłby dołożyć do tego wszystkiego cegiełkę poprzez swoje codzienne wybory, to jest przez ograniczanie spożycia mięsa i produktów odzwierzęcych lub zastępowania ich odpowiednikami roślinnymi, a także rezygnowania ze skór i futer na rzecz sztucznych odpowiedników” – podsumowuje. (PAP)

 

autorka: Ludwika Tomala

 

lt/ ekr/