Mamy obecnie jedno z bardziej upalnych lat, co przekłada się z kolei na większe zużycie prądu, chociażby z uwagi na pracę klimatyzacji. Polska energetyka w głównej mierze opiera się na węglu, a ten stał się też towarem deficytowym. O ile eksperci raczej nie wieszczą wielkiego blackoutu w Polsce, to lokalnych ograniczeń w dostawie prądu nie można już wykluczyć.
Problem jak już pojawić się może na zimę, która zapowiada się dość niepewnie pod względem grzewczym, z uwagi na ryzyko wystąpienia deficytu węgla. Ostatnie zwiększone zużycie prądu natomiast uszczuplić zapasy węgla polskich elektrowni, które mogą nie mieć wystarczającej ilości paliwa na zimę. Portal BusinesssInsider informuje, że z jego nieoficjalnych informacji widoczne są chwilowe przestoje w elektrowniach, które w ten sposób próbują oszczędzić trochę węgla na zimę. Według zawartych przez firmy energetyczne umów węgla powinno wystarczyć, ale trudna sytuacja na tym rynku sprawia, że nikt nie może zagwarantować, iż te umowy zostaną zrealizowane.
Według Łukasza Horbacza z Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla, który wystąpił ostatnio przed sejmową komisją, branża szacuje, że tej zimy zabraknąć może nawet 2,5 mln ton węgla opałowego, co stanowić może aż 27% całego zapotrzebowania.
Upały same w sobie mogą także uderzyć w energetykę, bowiem elektrownie węglowe chłodzone są wodą, a niższe stany rzek i zbiorników wodnych mogą spowodować jej niedobory do tego celu. Taka sytuacja, gdy z powodu niedoboru wód, trzeba było ograniczyć wydajność elektrowni, miała miejsce w Polsce już w 2015 roku.