W piątek na Orlenie w Bydgoszczy (nawiązujemy do tego koncernu, bo jest on w mieście najpowszechniejszy) za litr diesla trzeba zapłacić 69 groszy mniej niż równo tydzień temu. Benzyna PB95 staniała o nieco ponad 40 groszy. Nie są to jednak spektakularne obniżki patrząc na spadki na światowym rynku ropy naftowej. Na pewno nie tak spektakularne jak na naszych oczach podnoszono ceny paliwa.
Za diesla na Orlenie w Bydgoszczy musimy zapłacić 7,21 zł, natomiast za PB95 6,59 zł. Wzrosty cen wynikały z wojny na Ukrainie, która zachwiała światowymi notowaniami ropy, ale też osłabiła złotego. W połowie marca widzieliśmy już jednak, że sytuacja jest bliska poprzedniemu stanowi.
W dniu wybuchu wojny w Bydgoszczy zarówno za bezołowiową oraz diesla płaciliśmy jeszcze poniżej 6 zł za litr. W kolejnych dniach stopniowo paliwo drożało po kilkadziesiąt groszy, aby pod koniec ubiegłego tygodnia w Bydgoszczy osiągną 7,89 zł za diesla i niecałe 7 zł za PB95. Kulminacja na rynkach światowych miała miejsce już kilka dni wcześniej – we wtorek 8 marca baryłka ropy kosztowała ok. 130 dolarów. Kolejne dni przynosiły już jednak spore spadki, aby we wtorek 15 marca kosztować poniżej 100 dolarów. To niecałe 4 dolary za baryłkę więcej (za 159 litrów) niż utrzymująca się tendencja od początku lutego do rosyjskiej agresji.
Dopiero w poniedziałek 14 marca prezes Orlenu medialnie zapowiedział obniżkę diesla o ponad 30 groszy i PB95 ok. 20 groszy. Kolejne dni przyniosły dalsze obniżki do wspomnianych 69 groszy na dieslu w piątek i 40 groszy na PB95.
Można zatem odnieść wrażenie, że koncern gdy powstało zawirowanie na światowym rynku odważnie podnosił ceny, przekraczając historyczną granicę 7 zł na litrze, ale gdy tendencja się odwróciła obniża ostrożnie i powoli.
Rekordowe marże
W ubiegłym tygodniu poseł Krzysztof Brejza ujawnił wzrost marży drugiego państwowego koncernu LOTOS (Orlen publikuje takie dane dopiero z opóźnieniem), pokazując iż w połowie lutego LOTOS na baryłce zarabiał (marża rafineryjna) 5 dolarów, natomiast po wybuchu wojny ta marża doszła do prawie 40 dolarów. Przeliczając na litr wynika z tego, że LOTOS w lutym, ale także w poprzednich miesiącach na litrze przetworzonego paliwa zarabiał 12 groszy, w marcu było to już ok. 1 zł i 5 groszy. Ostatnie dni marże zmniejszyły, ale i tak jest ona wyższa niż przed wybuchem wojny.
To wszystko przy obniżonej stawce VAT
Swoje wątpliwości na łamach portali motoryzacyjnego ,,Auto Świat” wyraża Maciej Brzeziński – najwyraźniej działa stara zasada: ceny podnosi się łatwo i bardzo szybko, a obniża powoli i ostrożnie. Jeśli chodzi o podwyżki cen paliw w Polsce, zwłaszcza cen hurtowych, jakie miały miejsce w pierwszych dniach marca, wydaje się jednak, że komuś puściły nerwy. Albo z premedytacją zadbał o zyski koncernu.
Jego zdaniem porównywanie cen paliwa w Polsce z innymi krajami Europy, jak to robią prezesi polskich koncernów jest bez sensu, bowiem Polska ma obniżoną stawkę VAT. Jednocześnie trzeba pamiętać, że obniżka VAT oznacza, że teoretycznie prywatni kierowcy płacą mniej (teoretycznie bo dzisiaj paliwo jest bardzo drogie, a koncerny podniosły swoje marży), ale już firmy płacą więcej, bowiem wcześniej mogły obniżać sobie większy VAT z ceny paliwa. Teraz nie mogą, a przy wzrostach cen paliwa dostają ostro po kieszeniach, a to wszystko stymuluje inflację, stąd nawet jeżeli nie posiadamy samochodu, to za to wszystko zapłacimy chociażby w cenach żywności w sklepach.
Brzeziński wyraża opinię, że obniżanie podatków na paliwo, przy jednoczesnym podnoszeniu przez państwowe koncerny marż jest skrajnie nieodpowiedzialne.