Z końcem marca skończyły się bezpłatne przejazdy bydgoską komunikacją miejską dla uchodźców z Ukrainy – na marcowej sesji Rady Miasta wydawało się, że jest wola, aby to udogodnienie przedłużyć. Radnych na tamtej sesji zajął bardziej inny temat – debatowanie, czy radny Frelichowski może nazywać protestujące kobiety ,,żmijami” i czy radni mają prawo go za to skarcić. Ten temat tak pochłonął radnych, że już tuż po obradach składano zdania odrębne do protokołu obrad.
Wracając jednak do tematu Ukraińców – była wola prezydenta, aby przedłużyć bezpłatne przejazdy, ale wskazywał na potrzebę zrekompensowania tego wydatku przez wojewodę, wojewoda natomiast wyraził zainteresowanie. Nie udało się jednak dogadać szczegółów, zabrakło po prostu determinacji, takiej jak towarzyszyła wewnętrznej kłótni między radnymi. W rezultacie wielu Ukraińców zaczęło nieświadomie jeździć ,,na gapę”. Zachowanie radnych pod koniec marca oceniłem na Portalu Kujawskim bardzo negatywnie.
Radni dalej chcą eksploatować temat
Powiedzmy sobie szczerze – mamy połowę drugiego już miesiąca, gdzie Ukraińcy muszą normalnie płacić za przejazdy, czyli do tego się przyzwyczaili. Przywracanie zwolnień dzisiaj byłoby niekonsekwencją, skoro w marcu nie przedłużono zwolnień. Politycy natomiast skoro sprawy nie potrafili załatwić powinni schować głowę w piasek i już tej wstydliwej dla nich sprawy nie wyciągać.
12 kwietnia – jak wynika z datowania – lokalne struktury partii Szymona Hołowni zwróciły się do przewodniczących klubów radnych, aby jednak takie zwolnienia w Bydgoszczy przywrócić do końca maja wzorem Torunia. Mamy w tym momencie 12 kwietnia, czyli od 12 dni Ukraińcy muszą kasować normalnie bilety, ale widocznie partia Hołowni potrzebowała prawie dwóch tygodni, aby wysmarować pismo. Nawet gdyby radni chcieli zadziałać błyskawicznie, to ulgi wróciłyby najszybciej pod koniec kwietnia, czyli nie oszukujmy się, wygląda to bardzie jako działanie, aby pokazać publice, że się działa.
Mija kolejne 12 dni i 24 kwietnia radny Jarosław Wenderlich przekazuje pismo od partii Hołowni (swoją drogą ciekawa konstrukcja polityczna) jako interpelacje do prezydenta, wyrażając jednocześnie poparcie w imieniu Prawa i Sprawiedliwości dla takiego rozwiązania. Warto to podkreślić, że minęły 24 dni od momentu, gdy uchodźcy stracili uprawnienia do bezpłatnych przejazdów.
Ostatni akt tej tragikomedii to odpowiedź datowana na 6 maja autorstwa zastępcy prezydenta Mirosława Kozłowicza (swoją drogą od 24 kwietnia do 6 maja minęło też 12 dni – widać nasza klasa polityczna lubi 12), który stwierdza, że ratusz czeka na odpowiedź wojewody w kwestii ewentualnego współfinansowania takich przejazdów przez państwo (według ustawy odpowiedzialne za opiekę nad uchodźcami). Czyli w praktyce jesteśmy politycznie w tym samym punkcie co pod koniec marca, z tą tylko różnicą, że minął od tamtego momentu ponad miesiąc. Skoro jesteśmy przy liczbach – niniejsza publikacja ukazuje się też 12 dni po dniu na jakim datowana jest odpowiedź wiceprezydenta Kozłowicza dla radnego.
Czy, może jednak będą kolejne akty?
Gdyby za tydzień temat pojawił się na sesji Rady Miasta, to wyglądałoby to już przekomicznie, ale znając naszych radnych, takiego scenariusza nie można wykluczyć.
Dzisiaj darmowe przejazdy mniej potrzebne niż na początku kwietnia
Przedłużenie darmowych przejazdów na kwiecień miało swoje uzasadnienie w tym, że wciąż wielu przybyszów z objętej wojną Ukrainy rejestrowało numery PESEL, teraz właściwie już kto chciał ten numer uzyskał, do uchodźców popłynęła też pierwsza pomoc finansowa. Na pewno na początku kwietnia byli w znacznie trudniejszej sytuacji niż to ma miejsce dzisiaj.
Drugi argument był taki, że panowało przekonanie, że darmowe przejazdy są nie tylko na marzec, stąd też gdyby przedłużono je tylko na kwiecień, był miesiąc, aby dojść do Ukraińców z taką informacją, aby nie dochodziło do przykrych sytuacji z kontrolerami.