Jesteśmy za biedni, aby rozważać rezygnację ze środków unijnych na infrastrukturę tramwajową (komentarz)



Fot: Bartosz Bieliński

Pod względem spektakularności trudno będzie przebić budowę tramwaju do Fordonu, przed nami jednak lata, w których istnieje duża szansa na zrealizowanie trzech ważnych dla miejskiego systemu tramwajowego inwestycji, które będą możliwe za sprawą środków z Unii Europejskiej w nowej perspektywie finansowej. Tymczasem część miejskich aktywistów wprost nawołuje, aby te inwestycje porzucić.

W planach są następujące projekty: budowa torowiska z Ronda Kujawskiego wzdłuż ulicy Solskiego do Placu Poznańskiego i Ronda Grunwaldzkiego, co jak spojrzymy na mapę tramwajową Bydgoszczy będzie projektem o dużym znaczeniu. W przyszłości będzie możliwe poprowadzenie tramwaju też na Błonie. Drugi ważny projekt to skomunikowanie bezpośrednie ulicy Gdańskiej z dworcem PKP, wzdłuż ulicy Chocimskiej, co również wzbogaci miejską sieć. Trzeci projekt to budowa torowiska wzdłuż alei Wyszyńskiego od pętli przy ulicy Chodkiewicza do Ronda Fordońskiego.

 

Aktywiści niezadowoleni

Od czasu buntu pracowników MZK z przełomu czerwca i lipca można zauważyć, że część aktywistów udzielających się w tematach transportu zbiorowego założyła jakiś kościół, w którym naczelnym dogmatem wiary jest jak największa częstotliwość kursowania autobusów. Nie ma tutaj jednak miejsca na dyskusję o takich argumentach jak ekonomia, czy takie kwestie jak puste autobusy, gdy jest ich za dużo. W ostatnich tygodniach ewoluuje pogląd, że należy zrezygnować z nowych inwestycji tramwajowych i skupić się na wzmacnianiu obecnej sieci, opierający się na dwóch argumentach: budowa nowych torowisk to ogromne koszty, a te pieniądze można by przecież przeznaczyć na większą liczbę kursów autobusów oraz drugi o tym, że jak sieć tramwajowa będzie liczyć więcej kilometrów to częstotliwość kursów będzie mniejsza niż ma to miejsce obecnie. Jest to praktycznie zatem pogląd dążący do zakonserwowania obecnej sieci i porzucenia planów rozwojowych.

 

Formalnie takiego postulatu nie zgłosiła żadna organizacja, powielają ją jednak aktywiści. Wspomnę jedynie, że taki postulat forsuje chociażby działacz lewicowej partii Razem.

 

Nie skorzystamy to Unia nam w przyszłości tego nie da

Mógłbym jeszcze zrozumieć argumenty, że najpierw należy zadbać o obecną sieć, a potem ją rozwijać, gdybyśmy byli w innym momencie. Dzisiaj jesteśmy tuż przed rozpoczęciem nowej perspektywy finansowej Unii Europejskiej, a przez ostatnie lata przygotowywaliśmy się do pozyskania środków na te inwestycje tramwajowe. Mamy zatem moment, w którym musimy wiedzieć czego chcemy, jeżeli zaczniemy okazywać niezdecydowanie to środki przepadną.

 

Owszem nie będą to tanie inwestycje, ale założyć można, że przynajmniej 50% ich kosztów pokryje właśnie Unia Europejska, może powiedzie się tak, że uda się nawet dojść do 80% dofinansowania. Dzisiaj mamy moment, w którym musimy zdecydować, czy chcemy rozbudowywać sieć tramwajową, czy chcemy zakonserwować obecny system do powiedzmy 2040 roku?

 

Jeżeli teraz temat odpuścimy, to trzeba założyć, że kolejna okazja nadarzy się dopiero po 2030 roku, w nowym unijnym rozdaniu, przy czym trzeba się liczyć, że środki będą już znacznie mniejsze do pozyskania (jednak środki dla Polski z uwagi na rozwój kraju spadają) środki, czyli raczej nie będzie możliwe zachowanie takiego zakresu. Jeżeli do 2030 roku zbudujemy torowisko wzdłuż Solskiego to pozwoli to nam wówczas w kolejnej perspektywie zrobić drugi etap, czyli zbudować torowisko na Błonie (wspominam o tym, bo trzeci argument jaki pojawia się przeciwko tej inwestycji to oczekiwanie, że jak ma być realizowana to tylko w całości czyli Solskiego i Szubińska do pętli Błonie – gdy się szuka jednak dofinansowania zewnętrznego, to niekiedy trzeba pewne przedsięwzięcia z uwagi na ograniczone środki etapować).

 

Wspomnę na koniec o jeszcze o tym, że w okolicach 2015 roku pojawiła się ekspertyza, która była mocno dyskutowana na Radzie Miasta, sugerująca nie tylko odejście od budowy nowych torowisk, ale chociażby likwidację torowiska wzdłuż Nakielskiej na Wilczak. Wówczas społecznicy bronili obecnej sieci jak niepodległości, widocznie teraz podczas buntu w MZK objawił się jakiś ,,prorok” i doszło do przeszacowania wartości.