,,To jest Polska i tu się pije” – to cytat z kultowego polskiego serialu komediowego ,,13 posterunek”. Scenarzyści chcieli najprawdopodobniej pokazać prześmiewczo jak mocno wątek alkoholu związał się z życiem, a w takim wypadku trudno sobie wyobrazić nawet jarmark świąteczny bez procentowych trunków. Nie chodzi jednak o to, że można się napić piwa, czy grzańca, bo to nie jest niczym nadzwyczajnym, problemem jest wręcz agresywna reklama jednej marki piwa.
Idąc z Mostu Staromiejskiego na Stary Rynek przywita nas brama z napisem ,,Wesołych Świąt”, zaraz za nim pojawia się jednak neon z marką taniego piwa marketowego, oba te elementy w percepcji uczestnika jarmarku się nakładają. I to wygląda tandetnie. Gdyby był to jeszcze jakiś lokalny browar kraftowy to można by próbować przymykać oczy, ale to jest niestety marketowy chłam robiony na masówkę. Pozostaje jeszcze kwestia – czy właśnie tak ma wyglądać Park Kulturowy Stare Miasto?
Problem tego obiektu, który nazywać powinniśmy śmiało ,,budką z piwem” już widoczny był przed jarmarkiem, początkowo stał na środku drogi, co było krytykowane nie tylko przez internautów, ale też podnosiły to osoby, którym zależy na dobrym wizerunku Bydgoszczy, ostatecznie budkę przeniesiono. Niestety nadal to wygląda fatalnie, a szczególnie to widać po zmroku, gdy pracują iluminacje.
W kwestii iluminacji także daleko do doskonałości, bo o ile jeżeli tylko chcemy wieczorem sfotografować jakiś element to powinniśmy dać radę, ale jeżeli ktoś by chciał sobie na ich tle zrobić zdjęcie pamiątkowe to z powodu braku doświetlenia musi się liczyć z porażką. Niby mały przytyk, ale przecież zdjęcia pamiątkowe potrafią w social mediach robić wspaniałą promocję, tworząc jednocześnie wśród znajomych tych osób marketing szeptany.
Ostatnie kilka lat to okres intensywnego rozwoju marki bydgoskiego jarmarku na moście, która powstawała właściwie od zera. Rozwijanie tego typu przedsięwzięć nie jest łatwe, bo po którejś edycji trzeba sobie zadać pytanie w jakim kierunku to ma pójść. Wiele przedsięwzięć zaczyna dopuszczać tandetę, jako cenę za powiększenie zysków. Wspomniany szyld na budce z piwem to przecież czysty marketing. Niekoniecznie jednak musi to iść w parze z interesem Bydgoszczy, której powinno zależeć na budowaniu marki bez tandety. Na użytek lokalny można wszystko pudrować w ramach ,,Bydgoszcz Informuje”, gdzie urzędnicy redagujący wystawiają swoim kolegom z urzędu laurkę pełną zachwytów, jakby to był najlepszy jarmark na świecie. W Bydgoszczy owszem zachwycamy się zdjęciami z jarmarku, ale musimy też pamiętać o tym, że chociażby do Krakowa dzieli nas przepaść. Wspomniałem o tym, bo krakowski jarmark ostatnio został wyróżniony przez amerykańską telewizję CNN, a także z zachwytem pisał o nim brytyjski ,,The Time”. O bydgoskim jarmarku nawet w mniej prestiżowych tytułach nic nie znajdziemy.
Dlaczego o tym piszę? Z perspektywy mieszkańca Londynu wizyta na bydgoskim jarmarku z noclegiem nie jest ani specjalnie dużym wydatkiem, a dzięki codziennym połączeniom lotniczym tak naprawdę jesteśmy położeni blisko. Jarmark mógłby być generatorem ruchu turystycznego w grudniu, wydłużając bydgoski sezon.