Szwalbe: Spójrzmy na Bydgoszcz jak na półmilionową metropolię

Już na początku 1999 roku Andrzej Szwalbe, wówczas będący już honorowym obywatelem Bydgoszczy miał wizję co do utworzenia metropolii bydgoskiej z miastem centralnym Bydgoszczą. Jako jeden z pierwszych, jak nie pierwszy użył zwrotu Bydgoski Obszar Metropolitalny. Bydgoska klasa polityczna specjalnie jego wizji nie potraktowała poważnie, bowiem początek XXI wieku to nieudany eksperyment z próbą budowania dwumiasta z Toruniem, czy jak to też nazywano metropolii bipolarnej z równą rolą Bydgoszczy i Torunia. Dopiero po 2010 roku wróciliśmy do tamtej wizji Andrzeja Szwalbego.

 

Trzeba o tym przypominać szczególnie w roku Andrzeja Szwalbego, jaki w Bydgoszczy obchodzimy. Dzisiaj – w 677 rocznicę nadania Bydgoszczy praw miejskich przez króla Kazimierza Wielkiego publikujemy List Otwarty autorstwa Andrzeja Szwalbego, który w 1999 roku wydrukowały nieistniejące już ,,Promocje Pomorskie”.

 


Otrzymany elaborat z datą styczniową, zgodnie z tradycją, zawiera w przyjemnej formie, pierwszą chyba próbę strategii miastotwórczej Bydgoszczy w nowej sytuacji administracyjnej, jest krótką sumą wiedzy o mieście pomiędzy Gdańskiem a Poznaniem i słusznie podkreśla znaczenie stołeczności wojewódzkiej dla ukonstytuowania się Bydgoskiego Obszaru Metropolitalnego.

 

Proponuję więc wzbogacić to spojrzenie o aspekt Bydgoszczy, jak o półmilionowej —z najbliższym otoczeniem —metropolii, położonej dokładnie pomiędzy Warszawą a Berlinem. Nie wydaje mi się bowiem możliwe, by planista niemiecki, sytuujący właśnie powstającą, na naszych oczach, wielomilionową, kolejną światową metropolię w tym miejscu, stanął ze swym myśleniem na granicy państwowej na Odrze, parę kilometrów od przedmieść Berlina. Czy my wiemy, jaką rolę przewidział m.in. dla Bydgoszczy? A jeśli nawet żadnej nie dostrzega, to czy nie powinniśmy przypadkiem my, ja o najbardziej zainteresowani, czym prędzej złożyć wygodnej i korzystnej dla nas samych oferty współpracy, której i tak nie sposób wykluczyć, gdyż z naszym półmilionowym potencjatemi tak wejdziemy w strefę wzajemnego w spółoddziaływania z takim kolosem, w jakąś wzajemną grawitację. Przy czym będzie to kohabitacja gospodarcza i całą swą siłę, dla naszej Bydgoszczy miastotwórczą, okaże tutaj przemysł, rzemiosło, handel i – żeby nie za bardzo trywializować zagadnienia o ogromnej doniosłości – także sztuka, kultura, nauka, w niektórych dziedzinach na pewno.

 

Czyż, zresztą, nie było tak zawsze, iż miejskość Bydgoszczy napędzał żywioł gospodarczy, szczególnie w okresie pow stawania kapitalizm u i rynku, kiedy stąd szły, specjalnie do Berlina buty, obrabiarki, odlewy żeliwne i ciężkie maszyny, meble, fortepiany, także rzeźby i dobre malarstwo (Lepcke, Leistikow). Miasto tworzyły w tym czasie kubatury fa b ry k i warsztatów, czynszówki robotnicze, rezydencje właścicieli, ich teatry, reduty, kluby. I jeśli zaczniemy poszukiwać substytutów dla nieco umniejszonej siły miastotwórczej Bydgoszczy administracyjnej, to czy nie w e wzroście przemysłu, rzemiosła i handlu przede wszystkim, czy nie w Berlinie właśnie, który jawi mi się, gdy stoję na Potsdamer Platz ,ja ko nowy wielki kontynent?

 

No tak, bardzo to pięknie wygląda na papierze, ale czy się zdołamy przezbroić z myślenia głów nie administracyjnego, jurydycznego, na nową dzielność w przedsiębiorczości skrytą, w sprzedawaniu towaru, by potrzebny był nowy, by ożył wreszcie nasz stagnacyjnie nastawiony przemysł i zaczął się rozbudowywać, a nie likwidować „zgodnie z przepisami praw a’. Wszyscy, z naszymi notablami w pierwszym rzędzie, nikogo z tego rachunku nie wypuszczając, powinniśmy poczuć się Przedstawicielami, tzn. akwizytorami bydgoskiego przemysłu, rzemiosła i handlu, jak również rolnictwa dookolnego, z którego produkcyjne soki szerokim nurtem płyną. M am y tyle pięknych i doprawdy na wysokim poziom ie warsztatowym napisanych historii Miasta, kto więc i kiedy zdobędzie się na pierwszą historię gospodarczą?

 

Po to, m.in., aby uskrzydlić naszą, nieco omdlałą wyobraźnię, pchnąć ją na tory poszukiwań w gospodarce nowych, a w gruncie rzeczy, jedynie odnawianych dążeń do uczynienia z przedsiębiorczości gospodarczej realnej siły miastotwórczej, aby legitymizować te kroki, czasem, naw et odkurzać i odbudowywać zakurzone i zatarte stare tropy. By, w wyimaginowanej ankiecie, gdy nam przyjdzie wypełniać rubrykę „Bogactwa naturalne”, nie postawić poziom tej kreski, lecz z całą świadomością wpisać: „Siły społeczne, o zdecydowanie prorynkowych postawach i aspiracjach, ukształtowane w dobie pow stawania kapitalizmu, nie rozproszone, lecz zintegrowane, p o prostu społeczeństwo Bydgoszczy i tylu jeszcze innych miast Kujaw, Nadnotecia, Pomorza”. Wiem od przyjaciół z Berlina, że z największym natężeniem uwagi ślęczą przy swoich rysownikach nad węzłowym i problem am i technologii X X I wieku. Myślę z nadzieją, że gdzie j a k gdzie, ale w Bydgoszczy to powinno się nam powieść z wyłonieniem takich sił wytwórczych i intelektualnych – twórczych, ja k ie staną się lokomotywą wzrostu i wielokierunkowego rozwoju Metropolii, byśmy, opuściwszy Wschód i stojąc po drugiej stronie niewidzialnego Rubikonu, nie zaczęli się zaciągać do litościwej kolejki, która i tu, ajakże, się szykuje, po odpisiki jakieś, procenciki itp. remuneracje dla dzielnych w proszeniu.

 

Pozostaję z wyrazami szacunku

Andrzej Szwalbe