Utopijna wizja nowego podziału Polski na województwa Instytutu Sobieskiego. Pokażmy jednak fakty

Instytut Sobieskiego

W ostatnim czasie w wielu mediach z naszego regionu pojawiły się nawiązania do opracowania dr Łukasza Zaborowskiego, który w ramach opracowania Instytutu Sobieskiego zaprezentował propozycję korekty podziału Polski na województwa. Są to tematy zachęcające do klikania, w końcu każdy chce wiedzieć jak mogą zmienić się granice jego województwa, dlatego media chętnie do tego nawiązują. Sama analiza ma jednak kilka istotnych wad od których należy zacząć.

 

Na dzisiaj zmiana granic województw wydaje się mało prawdopodobna, ale z racji tego, iż ten temat dyskutowany jest też wśród samorządowców za konieczne uznałem odniesienie się do niego.

 

Tak naprawdę główny powód jaki przedstawia dr Łukasz Zaborowski do przeprowadzenia analiz obecnego podziału terytorialnego to dość duże różnice w wielkości województw – mamy województwo mazowieckie z 6 mln mieszkańców i kujawsko-pomorskie z 2 mln, a nie jesteśmy jeszcze najmniejszym województwem. Doktor Zaborowski porusza też, iż status miast wojewódzkich nie zawsze mają ośrodki największe, chociażby Częstochowa nie będąca siedzibą województwa jest większa od Torunia. Analizuje on też historyczne tradycje roli siedzib województw, ale ten aspekt zostawmy.

 

Wczytując się w jego opracowanie zauważam, że jest on też ogromnym entuzjastą województw dwustołecznych jak kujawsko-pomorskie, czy lubuskie – Jednak ta zasada nie sprawdza się w kujawsko-pomorskim, gdzie Bydgoszcz jest blisko dwukrotnie większa od Torunia. Dlaczego takiego ustroju nie zastosowano tym bardziej w największych województwach – małopolskim, mazowieckim, śląskim, wielkopolskim, posiadających obok ośrodka wojewódzkiego inne duże miasta? Dlaczego „drugimi” miastami wojewódzkimi nie zostały Częstochowa, Kalisz, Koszalin, Radom i Tarnów? – czytamy w opracowaniu.

 

Zaborowski jako pracownik naukowy z Krakowa widać, że jest dwustołecznością oczarowany, ale nie widzi tego co my zauważamy już z perspektywy Bydgoszczy. Nasze doświadczenia ostatnich dwudziestu lat pokazują, że dwustołeczność niesie ciągła rywalizację, która nie zawsze jest zdrowa. Niesie spory polityczne o to czy środki pomiędzy stolice są dzielone sprawiedliwie. Zarzuty do marszałka o marginalizację drugiego miasta.

 

Wróćmy jednak do opracowania – zdaniem dr Zaborowskiego jest to remediium na problem rozwarstwienia społecznego – Nie dopuszcza do powstania dychotomii stolica/prowincja. Taki układ równowagi sprawia, iż także drugorzędne ośrodki w województwie mają lepszą pozycję konkurencyjną w stosunku do miejscowych miast wojewódzkich

 

Czy aby na pewno? Spójrzmy na Kcynię, która boryka się z wykluczeniem kolejowym, na wykluczenie komunikacyjne widoczne w powiecie sępoleńskim. Mamy z jednej problem od wielu lat problem z przywróceniem pociągów dla Kcyni, a jednocześnie są plany, aby w ramach konkurencji dla szybkiej kolei między Bydgoszczą i Toruniem, zbudować dodatkowo tramwaj za miliardy. Wydajemy sporo na integrowanie Bydgoszczy i Torunia, kosztem skomunikowania stolicy właśnie z powiatami.

 

Bydgoszcz nie chce metropolii dwubiegunowej

Autor opracowania wiele razy pokazuje, że traktuje Bydgoszcz i Toruń jako jeden obszar metropolitalny, choć w ostatnich latach zrobiono w Bydgoszczy dużo, aby odejść od tej koncepcji. Jeszcze w perspektywie finansowej Unii Europejskiej 2014-2020 formułą ZIT narzucała Bydgoszczy i Toruniowi integrowanie się w ramach metropolii, ale już dla perspektywy 2021-2027 mamy dwa osobne ZIT-y. Jednym z koronnych powodów za tym było to, że w latach 2014-2020 nie zrealizowano żadnego istotniejszego wspólnego projektu inwestycyjnego, bo nie było ku temu takich potrzeb.

 

Propozycje zmian w podziale województw

Autor przedstawił w swoim opracowaniu cztery warianty zmiany granic województw – pierwsze dwa najmniej inwazyjne w ogóle nie dotykają granic województwa kujawsko-pomorskiego, dlatego je pomińmy.

 

Koncepcja nr 3:

 

Trzeci wariant zakłada oddanie okolic powiatu tucholskiego do pomorskiego, przejęcie części warmińsko-mazurskiego oraz odłączenie Włocławka, który miałby stworzyć nowe województwo razem z Płockiem. Widzimy tutaj z jednej strony tendencję do równoważenia liczby mieszkańców województw poprzez podział tych największych oraz dążenie do dwustołecznych województw. Czwarty wariant to ogólnie mówiąc poszerzenie naszego województwa o Płock i północne Mazowsze. Stolicami województwa miałyby być Włocławek i Toruń, a metropolia bydgosko-toruńska miałaby specjalny status metropolitalny, ale bez roli miasta wojewódzkiego. Utopia i abstrakcja – wyobraźmy sobie bowiem sytuację, gdy mieszkaniec Nakła nad Notecią musi załatwić sprawę w urzędzie zlokalizowanym w Płocku. Gdyby chciał to zrobić koleją musiałby w Toruniu przesiadać się na lokomotywę spalinową i jechać przez Lipno i Sierpc, po linii jednotorowej, która nie jest przystosowana do większego natężenia pociągów. Inna kwestia – o ile Bydgoszcz i Toruń jakoś w tej dwustołeczności funkcjonują m.in. za sprawą szybkiego połączenia kolejowego, to trudno wyobrazić sobie stolice we Włocławku i Płocku, które nie mają bezpośredniego połączenia kolejowego – z Włocławka by trzeba jechać na około przez Kutno albo Toruń, jednocześnie przesiadać się z pociągów elektrycznych na spalinowe (lub zmieniać lokomotywy pociągu, co zajmuje kilkanaście minut).