W samej Bydgoszczy w przeprowadzenie wyborów zaangażowane było blisko 2 tys. osób

W samej Bydgoszczy w przeprowadzenie wyborów zaangażowane było blisko 2 tys. osób

Wyniki wyborów są nam już dobrze znane – jeszcze w poniedziałek opublikowaliśmy analizę pokazującą jak głosowała Bydgoszcz. Żeby je jednak ustalić najpierw ktoś musiał pracować – w samych obwodowych komisjach na terenie Bydgoszczy było to około 1,8 tys., gdy doliczymy do tego obsługę techniczną, czy nawet specjalne zadania Straży Miejskiej w dniu wyborów to dojdziemy do 2 tysięcy.

 

Praca w komisji rozpoczęła się tak naprawdę już w sobotę, gdy trzeba było się zebrać, przeliczyć karty do głosowania, ostęplować je. W niedzielę w obwodach komisje gromadziły się już właściwie godzinę przed rozpoczęciem głosowania, czyli około godziny 6. Następnie członkowie komisji przez cały dzień (na dwie zmiany) nadzorują przebieg głosowania i wydają karty do głosowania.

 

O godzinie 21 lokale zostały zamknięte, a komisję rozpoczęły liczenie głosów oraz dodatkowo przeliczały głosy oddane w referendum. Ostatnim etapem jest dostarczenie protokołu do okręgu. Tyle przynajmniej w teorii, bowiem często się zdarza, że w obwodach wykazywano błędy formalne i komisja musiała na nowo się zbierać i poprawiać, a wystarczył nawet brak jednego podpisu, do odrzucenia. W praktyce pierwsze wyniki z Bydgoszczy wprowadzono do systemu dopiero około godziny 3 w nocy. Większy ruch w obwodzie – w naszym wypadku w Urzędzie Wojewódzkim – był po godzinie 6. Gdy więcej przewodniczących komisji się pojawiło, to robił się kolejki, w których trzeba było czekać.

 

Punktem kulminacyjnym, gdy mieliśmy połowę komisji z Bydgoszczy był już czas po godzinie 12 w poniedziałek. Ostatnie protokoły przyjęto dopiero około godziny 20, zatem praca łatwa nie była.