– Ta decyzja, aby podnieść prędkość do 320 km/h na tym pierwszym elemencie, który ma być realizowany – czyli na tym tzw. ,,Y”, no tak naprawdę oznacza, że polscy producenci musieliby wykonać trójskok technologiczny w stosunku do obecnych możliwości, co trzeba przyznać realistycznie jest niewykonalne – mówił w piątek na Moście Staromiejskim w Bydgoszczy, były minister Marcin Horała, w którego opinii uderzy to w PESA. Jak jednak przyjrzymy się branżowym konferencjom, to PESA jest wśród tych firm, co opowiadają się za wyższymi prędkościami.
Według planów poprzedniego rządu, gdy za szybką kolej odpowiadał właśnie Marcin Horała, linia między Warszawą i Łodzią, a potem z rozgałęzieniami na Poznań i Wrocław, nazywana potocznie ,,Y”, miała być projektowana na 250 km/h, nowy rząd chce podnieść prędkości do 320 km/h – 250 km/h było w zasięgu ręki, bo to tylko o jeden poziom. Już teraz są produkowane taboru do 160-200 km/h, 250 km/h to był naturalny kolejny krok i nasi producenci mogliby w nim uczestniczyć w tym zamówieniu, który będzie najprawdopodobniej największym w Europie na tabor dużych prędkości. Teraz tak się nie stanie – firmy zagraniczne, które mają takie możliwości Siemens, Alstom tutaj będą na z góry wygranej pozycji – przestrzegał Horała w Bydgoszczy.
Stadler krytykuje a PESA myśli nawet o 350 km/h
W kwietniu tematyce prędkości pod jakie powinna być projektowana szybka kolej poświęcona była debata Polskiej Izby Kolei. Debatę tę relacjonował Rynek-Kolejowy.pl wskazując, że wiceprezes PESA Bydgoszcz Maciej Maciejewski uznał, że planując infrastrukturę na 350 km/h, powinno się kupować pociągi o takich możliwościach konstrukcyjnych. W opinii Maciejewskiego PESA, która dzisiaj sprzedaje pociągi na 200 km/h, z nadzieją może patrzeć na wyższe osiągi – Urealnienie projektu KDP daje nam czas na przygotowanie, w tym – na ewentualne alianse. Mogą one być konieczne, skoro konkurencja jest silniejsza i bardziej doświadczona od nas – mówił w relacji Rynek-Kolejowy.pl.
Obok PESA prędkościami powyżej 300 km/h zainteresowany ma być też włoski Alstom. Przedstawiciel Siemensa był już bardziej sceptyczny uważając, że takie prędkości mogą być mniej ekonomiczne, w szczególności jeżeli chodzi o zużycie energii elektrycznej.
Najbardziej sceptyczny jest Stadler, firma mocno zakorzeniona w Polsce, której kapitał należy jednak całkowicie do Szwajcarów. Stadler opowiada się za prędkością 250 km/h.