Przyjęło się, że rywalizacja bydgosko-toruńska to stały element będący częścią tożsamości województwa kujawsko-pomorskiego, jak wspomniał wojewoda Michał Sztybel w udzielonym nam wywiadzie – wpisuje się on w dna kujawsko-pomorskiego. Z drugiej jednak strony źle rozumiana rywalizacja tych miast może blokować rozwój regionu. W związku z przypadającym niedawno świętem województwa należy zadać sobie pytanie czy to województwo ma przyszłość, wobec czego obawy wyrażał ostatnio nawet prezydent Torunia Paweł Gulewski. Jeżeli ma przyszłość, to kluczowe jest odpowiednie ułożenie relacji bydgosko-toruńskich, aby nakręcały one rozwój województwa, a go nie blokowały.
Z drugiej strony trzeba też sobie zdawać sprawę, że w warunkach polskich trudno mówić, że jakieś województwo jest wieczne, gdyż średnio dwa-trzy razy na wiek mają miejsce reformy administracyjne w Polsce. Odchodząc nawet od problemów w kujawsko-pomorskim, nie brakuje mniejszych miast krytycznie patrzących na to co się stało w 1999 roku, zatem musimy mieć świadomość, że kiedyś zmiany będą. Jak możemy żyć z nadzieją, że Bydgoszcz będzie wiecznym miastem, to nieco naiwnością jest zakładanie, że mające dopiero 26 lat kujawsko-pomorskie będzie zawsze. Musimy mieć tego świadomość, gdy zapadają decyzję o tworzeniu, a w szczególności budowaniu nowych instytucji, że kiedyś to mienie zapewne przestanie być wspólne.Nie jest moją intencją nawoływanie dzisiaj do rozbijania kujawsko-pomorskiego poprzez podejmowanie jakiś inicjatyw w tym kierunku.
Ostatni rok pokazał, że sytuacja wewnątrz kujawsko-pomorskiego jest napięta, co najbardziej widać we Włocławku, gdzie faktycznie są głosy, że należy wyjść z kujawsko-pomorskiego. Paradoksalnie politycy, którzy najbardziej głośno mówią, że chcą budować pokój, jedność i współpracę, najbardziej przyczyniają się do powstawania animozji. W dziejach świata wybuchała bowiem nie jedna wojna w imię budowania pokoju. Ich autorzy widzieli pokój w narzuceniu siłą swojego ładu. Można odnieść wrażenie, że tak działa Sejmik Województwa z marszałkiem Piotrem Całbeckim na czele, który jednocześnie na każdym kroku ma na ustach Unitas Durat, czyli opowiadanie, że prowadzi do jedności województwa. Na ostatniej sesji sejmiku z udziałem prezydenta Bydgoszczy mogliśmy zresztą zauważyć, że stronnicy marszałka po głosach krytycznych prezydenta Bruskiego, zaczęli prezentować mit, że to oni dbają o małe gminy, gdy Bydgoszcz rzekomo chce myśleć tylko o sobie. Ten mit można łatwo obalić badaniami Instytutu Rozwoju Miast i Regionów, który wykazał, że ostatnie 26 lat istnienia kujawsko-pomorskiego to degradacja funkcjonalna wielu ośrodków – w skali Polski obok Podkarpackiego mamy największy ujemny bilans jeżeli chodzi o status w hierarchii funkcjonalnej miast, gdy przez większość tego czasu marszałkiem był Piotr Całbecki. Elita sejmikowa pomimo tego, że ten raport opracowali najlepsi polscy specjaliści, to go nie uznaje. Mówienie zatem, że sejmik reprezentuje zrównoważony rozwój, a nie duże metropolię, te dane obalają.
Znalezieniu kompromisu nie sprzyja też operowanie na stereotypach – gdy pojawia się jakiś spór bydgosko-toruński nie brakuje publikacji i wypowiedzi o historycznej waśni, bo coś się wydarzyło tam kiedyś w średniowieczu, chociaż mało kto pamięta co. Czy też przyrównywania do emocji sportowych, gdyż jak się spojrzy przez ostatnie 10 lat mieliśmy zaledwie 2 mecze żużlowe bydgosko-toruńskie. Myślę, niewiele osób pamięta w jakim roku i jaki był wtedy wynik.
Unitas Durat w sprawie WOMP
Pierwszy rok tej kadencji był zatem mocno konfliktowy na linii Samorząd Województwa – Bydgoszczy. Mówi się o linii Toruń – Bydgoszcz, a to dlatego, że toruńscy politycy mocno zdominowali wpływami Samorząd Województwa. Najbardziej wyrazistym przykładem tego jest likwidacja Wojewódzkiego Ośrodka Medycyny Pracy w Bydgoszczy, poprzez zdegradowanie go do filii ośrodka w Toruniu. Przy okazji zlikwidowano też w WOMP we Włocławku, mając świadomość głosów zmierzających do odłączenia się tego ośrodka od kujawsko-pomorskiego. Za tą inicjatywą stoi protoruński radny Michał Czepek, ale zyskał on przecież tez poparcie Zarządu Województwa, a tym samym większości w sejmiku. Radny Czepek na sejmiku słynął takimi wypowiedziami jak ,,Wielki Toruń”, więc można odnieść wrażenie, że chodziło w tym o co więcej – pokazanie toruńskim wyborcom jak to Bydgoszczy dano popalić. Merytorycznie oficjalnie tłumaczono to oszczędnościami rocznymi na poziomie około 800 tys. zł (tak przynajmniej oszacowano), to w skali województwa nie jest jednak duża kwota – to niewiele więcej jak zapłacimy za to, że 4 lata marszałek pojeździ samochodem, a potem go odda. Zatem trochę to nieszczera formuła optymalizacji kosztów funkcjonowania województwa.
Można wysnuć z tego wniosek taki, że Samorząd Województwa mówiący najgłośniej o potrzebie budowania tożsamości kujawsko-pomorskiej, to jednocześnie politycznie główny antagonista. Wiele działań podejmowanych przez samorząd, chociażby próba narzucania formuł metropolitalnym miastom, prowadzi do konfliktów. Marszałek jest też pierwszy, aby potem tłumaczyć to stereotypami, że kibice żużla lub piłki nożnej się nie lubią, chociaż nie mam wiedzy aby jakikolwiek fanatyczny kibic piastował funkcję polityczną w województwie.
Bydgoszcz z Toruniem
Wróćmy jednak do głównego pytania – czy Bydgoszcz i Toruń skazane są na konflikt? Jak zostawimy na chwilę sferę polityczną i zajmiemy się działalnością oddolną np. między NGO, czy co jest ważniejsze biznesem. Tam się okaże, że by musiał się ktoś bardzo postarać, aby stworzyć jakiś konflikt. Kontrahenci z obu miast normalnie ze sobą współpracują i nikt nawet nie zawraca sobie takimi sprawami głowy. Gdy tylko pojawia się potencjał do współpracy to jest on realizowany, ale warunek jest taki, że nikt nie próbuje politycznie niczego centralnie narzucać.
Nawet jak spojrzymy na bilateralne relacje między miastami, to owszem są jakieś różnice zdań, ale ciężko mówić o konflikcie bydgosko-toruńskim. Bydgoski samorząd nie ma otwarcie jakiś specjalnych pretensji do Torunia i vice versa. Mamy co prawda spór np. o gospodarkę odpadami, ale on toczy się przed odpowiednimi instytucjami, dlatego trudno mówić tutaj o jakiejś wojnie. Pokazuje to, że te miasta mogą koabitować we względnej zgodzie, jeżeli nie wtrąca się w to Samorząd Województwa. Być może przyszłościowo byłaby przestrzeń do bilateralnych inicjatyw, nawet transportowych.
Pozytywnym wyjście mogłaby być gruntowana przebudowa Zarządu Województwa, z wymianą marszałka, ale dzięki wywołanej konfliktami polaryzacji, jak na razie ta grupa trzyma się silnie.