Kształcenie hydrologów w Bydgoszczy przechodzi kryzys. Czy przyczynili się do tego aktywiści?

Kształcenie hydrologów w Bydgoszczy przechodzi kryzys. Czy przyczynili się do tego aktywiści?

Na jednym roku rewitalizacji dróg wodnych, unikalnego kierunku Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego studiują zaledwie dwie osoby. Kierunek który kilka lat temu był hitem bydgoskiej uczelni, dzisiaj przeżywa kryzys. Nie ma się jednak czemu dziwić, skoro kierownik Katedry Rewitalizacji Dróg Wodnych prof. Michał Habel rozważa emigrację, do krajów bardziej zainteresowanych jego umiejętnościami. Czy do upadku tego kierunku przyczyniła się klęska – bo tak można na dzisiaj to określić – programu kaskadyzacji drogi wodnej E40 w naszym województwie?

Nie tylko naukowiec z UKW narzeka, bo prof. Roman Rolbiecki z Politechniki Bydgoskiej również mówi o małym zainteresowaniu kierunkami rolniczymi, które wiążą się z zagadnieniem melioracji. Kolega uczelniany prof. Habla, prof. Zygmunt Babiński, uchodzący za ważniejszy w Polsce autorytet w dziedzinie rewitalizacji dróg wodnych unika wypowiadania się na temat Wisły, bo podejmowane przed laty działania w tej sprawie zderzyły się ze ścianą.

Próbują raz jeszcze zawalczyć o Siarzewo

Kaskadyzacja drogi E40 miała się zacząć od budowy stopnia wodnego w Siarzewie. W planach były tez kolejne stopnie wodne, ale jakiś musi być pierwszy, padło na Siarzewo też z uwagi na potrzebę odciążenia stopnia we Włocławku. Wniosek od decyzję środowiskową Wody Polskie złożyły w 2016 roku, w grudniu decyzja odmowna Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w pewnym sensie oznacza klęskę projektu.

Zorganizowana w poniedziałek w Bydgoskim Domu Technika NOT konferencja była próbą rozpoczęcia batalii o Siarzewo raz jeszcze. W sali ciężko było znaleźć wolne siedzenie, bo salę zapełniła ponad setka zainteresowanych powodzeniem tego zamierzenia osób, ale jakby nie patrzeć to było przekonywanie przekonanych. Przy okazji tej konferencji z ust naukowców padały gorzkie słowa o tym, że Polska nie potrzebuje dzisiaj hydrologów. Po drugiej stronie barykady stawał jednak współorganizator wydarzenia Roman Rogalski z Nadwiślańskiego Związku Przedsiębiorców ,,Lewiatan”, wskazujący na potrzebę edukowania społeczeństwa od dzieci, o szacunku dla wody, której w świecie dynamicznych zmian klimatycznych może zacząć nam brakować.

Wody Polskie jako inwestor Siarzewa grudniową decyzję GDOŚ zaskarżyły do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Obecny na konferencji przedstawiciel tej instytucji szacuje, że wyrok może zapaść za rok, ale jeżeli będą głosy niezadowolenia wyrokiem ze strony aktywistów, to mogą oni zaskarżyć go do Naczelnego Sądu Administracyjnego, a w tym na wyrok teraz czeka się 3-4 lata. Zatem batalia sądowa zakończyć może się za 5 lat. Do tego czasu istnieje ryzyko, że badania środowiskowe w oparciu o które rozpoczęto procedurę będą i tak nieaktualne. Dlatego Wody Polskie nie wykluczają w ramach planu B, ponowne złożenie wniosku o decyzję środowiskową, co trzeba by liczyć, że trwałoby znacznie więcej niż 5 lat. Gdyby powtórzył się scenariusz z ostatnich lat to może być nawet 8-9 lat.

Prof. Habel: Nie robienie nic to ogromne ryzyko

Dziekan Wydziału Nauk Geograficznych na UKW prof. Habel przestrzegał przed nagromadzonymi się przez dziesiątki lat osadami na stopniu we Włocławku – W przypadku katastrofy budowlanej te osady spłyną do Bałtyku – przestrzegał – Spłynięcie tego osadu oznacza zanieczyszczenie, już i tak zanieczyszczonego morza.

W przestrzeni publicznej wśród przeciwników budowy Siarzewa pojawiają się głosy, że należy rozważyć rozbiórkę Włocławka. Zdaniem naukowca to jest niepoważny scenariusz, z uwagi na uwolnienie osadów do morza, a po drodze przepłyną one przez całe województwo.