Skali szkód środowiskowych w tych dwóch miejscach nie można porównywać, ale na pewno podobieństwem będzie to, że jak samej Bydgoszczy nie będzie stać na rekultywację terenów po Zachemie, tak samo gminy Pakość na posprzątanie wysypiska w Giebni, gdzie znajdują się także odpady niebezpieczne. O ile Bydgoszcz może mieć pretensje do państwa (jeszcze przed dekadą Skarb Państwa był dominującym udziałowcem), to w Pakości zawinili przestępcy, którzy nie są aż tak łatwo wypłacalni.
Trudna sytuacja Pakości była przedmiotem spotkania w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej z udziałem europosła Krzysztofa Brejzy i burmistrza Pakości Michała Siembaba. Fundusz reprezentował jego wiceprezes Paweł Augustyn. Na razie strony nie informują jednak o konkretach. Jak spojrzymy na Zachem, to musiały minąć lata, aby podjęto pierwsze działania naprawcze, które póki co i tak dotknęły tylko wierzchołka góry lodowej.






