O bylejakości w bezpieczeństwie ruchu drogowego

Fot: Mapy Google

Liczne akcje profilaktyczne mają sprawić, aby na polskich drogach było bezpieczniej, do tego coraz więcej fotoradarów. Co jednak z tego, gdy w pracy służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo będzie widoczna bylejakość.

Sobota 6 lipca, po godzinie 14 na drodze krajowej nr 5, na terenie gminy Dobrcz doszło do groźnie wyglądającego wypadku. Na miejscu policjanci wyjaśniają jego przyczyny, natomiast pomoc drogowa szykuje się do zabrania rozbitych samochodów. W tym czasie obok dzieje się wolna amerykanka. Pojazdy chcące się włączyć do ruchu na drodze krajowej z racji zablokowania jednego pasa, muszą robić to jadąc pod prąd. Nikt jednak nie dba o kierowanie ruchem. Na dodatek jedna z lawet stoi w narożniku skrzyżowania, przez co kierowcy chcący wjechać na drogę krajową nie mają żadnej widoczności. Co może dziwić, że laweta stoi kilka metrów przed radiowozem i policjantom to nie przeszkadza. Być może na ich oczach doszło by do kolejnego tragicznego wypadku.

 

Kilka metrów dalej, na skrzyżowaniu z sygnalizacją świetlną, drogowcy malują pasy ruchu. Z tego powodu jeden z pasów drogi krajowej nr 56 jest zamknięty, pojazdy muszą jechać zatem kawałek pod prąd. Dużo zależy tutaj jednak od wzajemnej uprzejmości i wyczucia kierujących. Bo nikt z drogowców nie interesuje się przebiegiem ruchu.

 

Taka nasza polska bylejakość.