Pastuszewski: Ukraińcy stali się chorągiewką w grze międzynarodowej

Bydgoski radny dr Stefan Pastuszewski, który od wielu lat interesuje się sytuacją u wschodnich sąsiadów Polski uważa, że za eskalacją konfliktu w Kijowie mogą stać służby obcych państw. Dzisiaj starcia w Kijowie przybrały na sile, ciężko oszacować liczbę ofiar, gdyż tych przybywa każdej godziny. Coraz częściej zaczyna się mówić o wojnie domowej.

 

Do eskalacji konfliktu doszło we wtorek 18 lutego – Przed zapowiedzianym posiedzeniem Rady Najwyższej protestujący podjęli marsz z Majdanu Niepodległości w kierunku Rady tak, by odciąć dostęp do siedzib parlamentu i rządu. W marszu brało udział kilka tysięcy członków Samoobrony Majdanu. Próby sforsowania przez nią blokad milicyjnych doprowadziły do starć, które przerodziły się w walki uliczne, toczone ze zmiennym szczęściem. Podczas walk Berkut (siły specjalne milicji) masowo używały broni gładkolufowej, m.in. ostrzeliwując demonstrantów z dachów, są też podejrzenia, że użyto broni palnej (gwintowanej). Demonstranci używali m.in. broni pneumatycznej o dużej sile rażenia. Inaczej niż podczas poprzednich walk Berkut był wspierany przez grupy cywili z tzw. Antymajdanu (manifestacji, zorganizowanej przez Partię Regionów), prawdopodobnie zwerbowanych przez siły porządkowe przedstawicieli świata przestępczego – czytamy w raporcie Ośrodka Studiów Wschodnich w Warszawie.

 

Nie jest jasne, dlaczego przywódcy opozycji podjęli „marsz na parlament”, co najmniej przyzwalając na to, by Samoobrona usiłowała przedrzeć się pod siedzibę Rady Najwyższej a być może planując dłuższe oblężenie dzielnicy rządowej. Akcja ta okazała się błędem, gdyż doprowadziła do bardzo poważnego osłabienia Majdanu, a więc także stanowiska negocjacyjnego partii opozycyjnych, z którymi władze Ukrainy liczyły się do dziś tylko dlatego, że stoi za nimi (nawet jeśli nie w pełni je popiera) masowy ruch protestu. Osłabienie Majdanu zmniejsza szanse na kompromis w Radzie Najwyższej, umacniając tę część otoczenia prezydenta i kierownictwa Partii Regionów, która nie chce jakiegokolwiek porozumienia – ocenia OSW.

 

W środę wieczorem doszło do zawieszania broni. Do negocjacji jednak nie doszło, gdyż od rana starcia  wybuchły od nowa ze zwiększoną siłą. Mówi się, że w Kijowie może zostać wprowadzony stan nadzwyczajny. Na Ukrainie przebywa szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski.

 

-Otrzymałem w poniedziałek drogą internetową informacje, że może dojść do prowokacji  obcych wywiadów.  Nie jest tajemnicą, że na Ukrainie pracują wywiady obcych państw – powiedział nam bydgoski radny Stefan PastuszewskiWspółczuje Ukraińcom, że stali się chorągiewkami w grze międzynarodowej. Muszą oni sami rozwiązać swój wewnętrzny konflikt.

 

-Do tej sprawy musimy podchodzić delikatnie, na pewno stanowczo potępiać bratobójczą walkę jaka ma miejsce – zaznacza Pastuszewski.

Radny uważa, że podjecie ewentualnych sankcji wobec Ukrainy powinno być przemyślane, aby nie zaszkodzić polskim firmom – Polscy politycy nie myślą zbytnio na to jak mogą przełożyć się sankcje polityczne na polską gospodarkę.

 

W środę o rozwagę w sprawie sankcji apelował w Sejmie lider SLD Leszek Miller, który szacował, że dla 70 dużych polskich firm Ukraina jest głównym rynkiem zbytu.

 

– Przeczuwam, że w tym przypadku będą to jednak sankcje symboliczne, na zasadzie zakazu wjazdu kilku polityków na teren Unii Europejskiej – komentuje Pastuszewski.

 

Mówienie o wojnie domowej jest na miejscu, gdyż Ukraińcy są narodem podzielonym. O ile w zachodnich regionach istnieje poparcie dla integracji tego kraju z Unią Europejska, to wschodni Ukraińcy są temu przeciwnicy i bliżej im do Rosji. Z tego powodu mimo protestów w Kijowie prezydent Wiktor Janukowycz cieszy się dość dużym poparciem, tak samo jego Partia Regionów.  Organizowane są nawet wiece poparcia dla Janukowycza. Niewykluczone zatem, że dalsza eskalacja sytuacji politycznej w tym kraju może doprowadzić do jego administracyjnego podziału. 

 

Infografika portalu Kresy.pl: