Start Kazimiery Szczuki z Bydgoszczy jest jeszcze niepotwierdzony, ale lokalnie nikt nie jest temu wstanie zaprzeczyć. Wszystko rozgrywa się na szczeblu warszawskim i lokalnych struktur się o nic nie pyta.
W Warszawie uzgodniono do tej pory, że lewica ma iść pod szyldem zjednoczeniowym. Nie będzie już zatem listy SLD, ale zjednoczonej lewicy, gdzie dość silną pozycję mają współpracownicy Janusza Palikota. W Sojuszu Lewicy Demokratycznej coraz powszechniejszy jest pogląd, że liderzy Leszek Miller, Jerzy Wenderlich, Krzysztof Gawkowski poświecili partię na rzecz swoich mandatów w przyszłym Sejmie.
Będące niegdyś bastionem SLD bydgoskie struktury z niezbyt dużym entuzjazmem podchodzą do nominacji Kazimiery Szczuki. Działacze ogólnie się nie garną do kandydowania, aby pracować na mandat osoby przysłanej z Warszawy, stąd też może być problem z ułożeniem listy wyborczej. Wszystko się zanosi na to, że będzie ona oparta głównie o ludzi związanych ze środowiskiem Janusza Palikota, w terenie nie są to jednak osoby tak rozpoznawalne jak ludzie SLD. W rezultacie może dojść do sytuacji, że środowisko SLD w tych wyborach swoich kandydatów nie wystawi.
Zebrania bardziej towarzyskie
Dowiadujemy się, że w Bydgoszczy wiele kół miejskich od pewnego czasu się nie zbiera. Natomiast w przypadku tych próbujących jeszcze funkcjonować są problemy z frekwencją. Często zebrania zwoływane są tylko po to, aby napić się wódki, w przypadku starszych działaczy.Wypić na cześć nieboszczyka – Sojuszu LewicyDemokratycznej.
W rezultacie mamy sytuację, że partia formalnie jeszcze istnieje, ale wewnątrz niej widać szybkie zwijanie się i właściwie nikt nie ma nadziei, że SLD cokolwiek będzie jeszcze znaczyło.
Brak lidera
Kazimiera Szczuka będzie musiała walczyć przede wszystkim o przekroczenie przez zjednoczoną lewicę progu,a z tym może być ciężko, gdyż będzie miała problem przekonać do siebie elektorat typowo SLD-owski. Stąd też wielu bydgoskich działaczy uważa, że gdyby zdecydował się z Bydgoszczy kandydować ktoś z charyzmą, to bez problemu odebrałby mandat Szczuki z niższego miejsca. Problem jednak w tym, że na razie takiej zdecydowanej na kandydowanie postaci brakuje.
Pojawiają się głosy, że do zjednoczenia lewicy w cale nie musi dojść, z powodu sprzeciwu dołów partyjnych i wówczas SLD wystartowałby pod swoim szyldem. Obecnie jednak cała polityka toczy się w Warszawie, a w regionie działacze mogą tylko obserwować.