W sobotę obchodziliśmy na Cmentarzu Bohaterów Bydgoszczy 79 rocznicę wybuchu II wojny światowej, dzisiaj (3 września) przypada natomiast również 79 rocznica początku dywersji niemieckiej, przez lata utarł się jednak zwrot, że była to ,,krwawa niedziela”. Żadnej krwawej niedzieli jednak nie było, to był wytwór niemieckiej propagandy, mającej na celu uzasadnienie agresji zbrojnej przeciwko Polsce.
Naszym obowiązkiem jest pokazywanie prawdy, niestety wiele lat zaniedbań w polityce historycznej zrobiło swoje. Warto jednak nawiązać do uroczystości z 3 września 2014 roku, w czasie których na Cmentarzu Bohaterów Bydgoszczy stanęła specjalna tablica pamiątkowa poświęcona ofiarom dywersji niemieckiej. W czasie tych uroczystości przewodniczący Rady Miasta Bydgoszczy Roman Jasiakiewicz podkreślał – Niech szacunek dla zmarłych i poległych sprawi, byśmy z języka polskiego raz na zawsze wykreślili pojęcie tzw. bydgoskiej krwawej niedzieli. To bowiem termin Goebbelsa.
Warto te słowa pamiętać i do nich wracać w pierwsze dni września.
O wydarzeniach z 3 września oraz późniejszych przeczytać można w serwisie PopieramBydgoszcz.pl:
3 września 1939
W nocy starosta Julian Suski otrzymuje informację, że wojsko polskie przeprowadziło kontruderzenie i sytuacja na froncie zaczyna się poprawiać. Armia uspokajała twierdząc, że bezpieczeństwo Bydgoszczy chwilowo jest niezagrożone. Te optymistyczne nastroje w ciągu dnia zostały zrewidowane.
Około godziny 10 zaczęły pojawiać się pierwsze strzały w okolicy ulicy Gdańskiej z broni maszynowej. Pokazuje to, że dywersja niemiecka była przygotowywana od dłuższego czasu. W wielu miejscach miasta dochodziło do walk pomiędzy wojskami polskimi i niemieckimi dywersantami. Starosta Suski analizując sytuację ze swoimi współpracownikami doszedł do wniosku, że wśród uchodźców znajdowali się przeszkoleni dywersanci, którzy w ten sposób przedostali się do miasta, aby wesprzeć przygotowane przez bydgoskich Niemców działania. Straty poniesione przez obie strony do godziny 19:30 (wówczas się ewakuował z Bydgoszczy) szacuje Suski na mniejsze niż 200 poległych (w tym też przypadkowi przechodnie). Do podobnych dywersji miało dochodzić na terenie Koronowa i Solca Kujawskiego.
Major Jan Bielawski, który tego dnia przebywa w Bydgoszczy jest z kolei zdania, że Niemcy widząc wycofujące się jednostki 27 dywizji uznali, że cofa się cała polska armia, stąd też wywołali powstanie, chcąc zaznaczyć swój udział przy ,,wyzwalaniu miasta” (w 1939 roku Niemcy głosili, że Bydgoszcz w granicach Polski jest tymczasowo i celem jest jej powrót do Niemiec).
Wojska Wermachtu na ulicach Bydgoszczy pojawiły się 5 września, początkowo bydgoszczanie mylili ich z Brytyjczykami licząc, że przybyli bronić Polski. Rzeczywistość była jednak znacznie bardziej ponura.
Po 8 września
Do pierwszej publicznej egzekucji doszło 9 września na Starym Rynku, stąd też w tym miejscu znajduje się Pomnik Walki i Męczeństwa, przypominający o tych wydarzeniach. Wiele ofiar to były przypadkowe osoby, wyłapane w czasie organizowanej przez Niemców łapanki. Szacuje się, że do końca 1939 roku zamordowano około 5 tys. mieszkańców Bydgoszczy i powiatu. Bydgoszczanie stanowili około 2 tys. tej grupy ofiar. Staranno się eksterminować głównie inteligencję.
Oficjalnym pretekstem do mordowania Polaków była wytworzona przez propagandę Goebbelsa ,,Krwawa niedziela”. Dodatkowo w nocy z 9 na 10 miało dojść do polskiej dywersji przeciwko Niemcom, ta wersja nie ma jednak logicznego uzasadnienia, gdyż podejmowani działań dywersyjnych przez Polaków byłoby zwykłym samobójstwem. Nie mniej jednak wspomina o tym w odezwie do mieszkańców gen. Walter Braemer, który informuje, że po incydentach z dnia 9 na 10 września wydał rozkaz rozstrzelania kilku osób.
Do eksterminacji Polacy byli wyłapywani poprzez łapanki, niekiedy też Niemcy wskazywali osoby, z którymi mieli prywatne zatargi. Z relacji świadków wynika, że Niemka skazana za obrazę państwa polskiego w przeszłości wskazała jednego z Polaków, który został zastrzelony na własnym podwórku. Pretekstem do rozstrzelania było nawet posiadanie broni myśliwskiej czy szabli we własnym domu.
W dniu 10 września do kościoła na Szwederowie, gdzie Polacy modlili się w ramach nieszporów weszli niemieccy żołnierze, którzy wytypowali 24 osoby, którym zarzucano zwalczanie dywersji niemieckiej w dniach 3 i 4 września . Wszystkich rozstrzelano.
W czasie łapanki zorganizowanej w dniu 8 września zatrzymany został polski urzędnik Jan Hinzeg, który po wojnie zeznał, że wypuszczano tylko tych, co byli wstanie udowodnić swoje niemieckie obywatelstwo.
Był wśród nas również ks. kanonik Stępczyński, któremu szczególnie ubliżano na dziedzińcu przy wysiadaniu z samochodu – opowiada Hinzeg – Prowadzono nas z koszar ul. Gdańską, przez Plac Teatralny na Stary Rynek. Na ul. Mostowej kazano nam podnieść ręce do góry. Na Starym Rynku pod kościołem pojezuickim rozstawiono nas zarówno w szeregach, jak i w rzędach w dwumetrowej odległości jeden od drugiego, i kazano stać w dalszym ciągu z rękami podniesionymi do góry. Zauważyłem leżące pod murem zwłoki około 10 ludzi. Nie ulegało wątpliwości, że były to ciała rozstrzelanych.
Ostatecznie wszystkich jednak nie rozstrzelano i część osób zwolniono, w tym Jana Hinzega.
W pewnej chwili stojąca obok mnie jakaś kobieta próbowała przedrzeć się przez szpaler żołnierzy niemieckich, została jednak uderzona kolbą karabinu w głowę. Leżącą na ziemi, bito ją i kopano. Zaraz po tym incydencie stanął przed skazańcami oddział żołnierzy niemieckich z karabinami gotowymi do strzału. W tym momencie jeden ze skazańców wspiął się na palce i krzyknął ,,Niech żyje Polska!”. Rozległa się salwa, a ciała skazańców padały bezwładnie na kamienie – opowiada Kazimierz Karczewski w zeznaniach spisanych przez Rajmund Kuczma.
W wyniku masowych egzekucji ginęli bydgoscy samorządowcy m.in. prezydent Leon Barciszewski, któremu zarzucano odpowiedzialność za rzekomą ,,krwawą niedzielę”, co było absurdem, gdyż on w dniach dywersji niemieckiej nie przebywał w Bydgoszczy. Zginął też radny Konrad Fiedler, który przewodniczył straży obywatelskiej.
Z relacji leśnika Henryka Bolcka wynika, że do masowych egzekucji dochodziło niedaleko jego leśniczówki w Tryszczynie.
Fragmenty zeznań zaczerpnęliśmy z książki pt. ,,Dywersja niemiecka i zbrodnie hitlerowskie w Bydgoszczy na tle wydarzeń w dniu 3 IX 1939” autorstwa Edwarda Serwańskiego. Koszmar bydgoszczan trwał jednak właściwie do końca wojny, wielu Polaków w tym okresie przebywało w obozach koncentracyjnych, w bardzo trudnych warunkach bytowych.