Sejmikowa randka w ciemno

Za mniej więcej dwa tygodnie być może będziemy znali już wstępne wyniki wyborów samorządowych, w tym być może również to kto będzie reprezentował Bydgoszcz w Sejmiku Województwa, jaka formacja będzie miała większość w Sejmiku oraz jakie mogą być warianty koalicyjne. Jeszcze dłużej poczekamy jednak na rozstrzygnięcie tego kto będzie marszałkiem województwa.

 

Zakładając, że wybór marszałka będzie się ważył do samego końca, czyli pierwszej sesji nowej kadencji, to wybory marszałka odbędą się dopiero w drugiej połowie listopada. Warto przypomnieć, że w poprzedniej kadencji skład Zarządu Województwa został ustalony dopiero na sali obrad i był inny niż wskazała to ówczesna premier Ewa Kopacz – wicemarszałkiem miał zostać Zbigniew Pawłowicz, a nie Zbigniew Ostrowski.

 

Jako wyborcy w niedzielę 21 października będziemy głosować trochę jak na kota w worku, bowiem wszystkim mającym szanse na mandaty komitetom zabrakło w tej materii uczciwości. Ordynacja w tym wypadku nie jest zbyt obywatelska, bowiem nie przewiduje bezpośrednich wyborów marszałków przez mieszkańców, ale jak pokazuje przykład wyborów Przewodniczącego Komisji Europejskiej. Partie europejskie postanowiły wskazać swoich kandydatów na tę funkcję przy okazji wyborów do Parlamentu Europejskiego, jednocześnie zawierając dżentelmeńską umowę, iż funkcję tę obejmie przedstawiciel partii o największym poparciu, co miało dać europejczykom jakiś wpływ na wyborów szefa Komisji Europejskiej. Wybory wygrała Europejska Partia Ludowa (w Polsce na nią głosować mogliśmy popierając kandydatów PO lub PSL) i przewodniczącym KE został Jean-Claude Juncker. W grze był również socjalista Martin Schultz na którego Polacy pośrednio mogli głosować popierając kandydatów SLD.

 

Wróćmy jednak na nasz regionalny grunt. Jeszcze półtora roku temu o takich pośrednich wyborach marszałków mówił chociażby prezes PiS Jarosław Kaczyński, deklarując, że na rok przed wyborami poznamy kandydata jego partii na marszałka województwa kujawsko-pomorskiego. Ostatecznie ta próba wprowadzenia pośrednich wyborów marszałków została urzeczywistniona. Od polityków PiS słyszymy, że głosując za PO lub SLD zwiększamy szansę na kolejną kadencję Piotra Całbeckiego. Trudno z tą tezą polemizować, bowiem nawet lidera bydgoskiej listy Koalicji Obywatelskiej, wicemarszałka Zbigniewa Ostrowskiego wskazał przecież Całbecki. Z kolei politycy Platformy Obywatelskiej wypominają PiS-owi, że bydgoskie struktury nie były wstanie przeforsować nawet wojewody z Bydgoszczy lub jej bliskich okolic.

 

W rezultacie w niedzielę 21 października do sejmiku będziemy głosować trochę jakby w ciemno. Na te wybory warto jednak mimo wszystko pójść, bowiem Bydgoszcz potrzebuje silnej reprezentacji w Sejmiku Województwa.