Nie najlepsze morale w bydgoskim PiS-ie

Nie dziel skóry na niedźwiedziu – mówi stare przysłowie. Łup wyborczy na wypadek zostania przez Tomasza Latosa prezydentem dzielono już przed wyborami, najbardziej atrakcyjne były spółki miejskie. Wielkie rozczarowanie w PiS-ie wywołało zatem zwycięstwo prezydenta Rafała Bruskiego już w pierwszej turze.

Jak się dowiadujemy na wewnętrzne potrzeby kampanii wyborczej powstawały sondaże, z których wynikać miało, że Bruski i Latos idą łeb w łeb, a nawet możliwe jest zwycięstwo Latosa w pierwsze turze. Stąd też nawet Latos w jednym z oświadczeń zasugerował, że ,,jest bliski wygrania już w pierwszej turze”. Sondaże te dawały jednak nadzieje, że uda się odbić ratusz.

 

Z punktu widzenia bydgoskich struktur Prawa i Sprawiedliwości takie zwycięstwo było potrzebne, bowiem mimo zwycięstwa Zjednoczonej Prawicy w wyborach parlamentarnych w 2015 roku, zbyt wielu ,,stołków” bydgoskie struktury nie otrzymały. Jak spojrzeć na Urząd Wojewódzki oraz instytucje podległe administracji rządowej w regionie, to największymi beneficjentami stali się działacze Zjednoczonej Prawicy z powiatu inowrocławskiego, skąd zresztą wywodzi się wojewoda Mikołaj Bogdanowicz, czy nawet z Włocławka i okolic. Z coraz większym rozgoryczeniem patrzą na to jednak bydgoskie struktury, gdzie zaspokojeni zostali głównie najbliżsi współpracownicy posła Tomasza Latosa, jak chociażby Mirosław Jamroży.