Właściwie wyniki wyborów są już znane, ale nie do końca

Właściwie wyniki wyborów są już znane, ale nie do końca

Przed nami ostatnie pięć dni kampanii wyborczej, wyjątkowo dziwnej kampanii, po części wyreżyserowanej przez pogodę, która w ostatnich tygodniach była ze szkodą dla kampanii bezpośredniej. Sondaże dość klarownie pokazują, że wybory te wygra Prawo i Sprawiedliwość, co paradoksalnie nie jest korzystne dla tej formacji.

 

Kilka lat temu zbyt duża pewność siebie kilka lat temu doprowadziła do przetasowania na scenie politycznej. Wypowiedź naczelnego Gazety Wyborczej Adama Michnika, że ówczesny prezydent Bronisław Komorowski musiałby na pasach przejechać zakonnice w ciąży, będąc na dodatek pod wpływem alkoholu, aby przegrać wybory, stała się już symbolem. Niektóre sondaże dają PiS-owi nawet 50% poparcia, co może na elektorat tej partii działać demotywująco. Jak spojrzymy na przekaz polityków z ostatniego tygodnia, to zarówno PiS i Koalicja Obywatelska w głównej mierze skupiają się na motywowaniu swojego elektoratu na pójście w wyborach. Jedno z badań wskazało, że elektorat PiS jest mniej z motywowany. Stąd też nie można wykluczać niespodzianki, choć trudno byłoby, aby PiS nie wygrał, to może się zdarzyć, że niewiele zabraknie w przypadku wejścia większej ilości komitetów do Sejmu, do utrzymania samodzielnej większości.

 

Duży wpływ na wyniki może mieć nawet pogoda, na którą politycy nie mają przecież żadnego wpływu. Jeżeli przyszła niedziela będzie deszczowa, to zapewne odbije się to na frekwencji.

 

Kampania w regionie

Czas napisać kilka dłuższych zdań o kampanii w regionie. Jest ona dość nietypowa, bowiem nie odbywa się właściwie żadna merytoryczna dyskusja. Politycy Koalicji atakują PiS za opóźnienia z budową S-5 oraz brak środków na drogę S-10, tamci z kolei odpowiadają, że to wina rządu PO-PSL, który umowy z wykonawcami zawierał. Mamy słowo przeciwko słowu, jest to właściwie jedyna oś sporu. Niewielu polityków bierze udział w konferencjach prasowych na których przedstawiają konkretne swoje programy dla Bydgoszczy i regionu (nie mam tutaj na myśli konferencji, na których wygłasza się ogólnopolski przekaz). Spowodowane może być to tym, że wielu posłów specjalnie nie ma się czym pochwalić jeżeli chodzi o aktywność w ostatnich latach, stąd też nowe obietnice wyglądałyby niezbyt wiarygodnie.

 

O tym, że są wybory zauważymy poprzez tzw. kampanie outdoorową oraz banery kandydatów na płotach (swoją drogą zabawnie wygląda, gdy kandydat zgodnie z przydzielonym limitem może wydać kilkanaście tysięcy, czy tylko kilka tysięcy złotych, a jego podobiznę widzimy na co czwartej ścianie czy bilbordzie – kwestia limitów to jednak martwe prawo).

 

Odbywa się też kampania bezpośrednia, której specjalnie w mediach nie widać, gdy kandydaci na różnego rodzaju imprezach rozdają swoje materiały wyborcze i odpowiadają na pytania dociekliwych. Odbywają się też spotkania w salkach organizowane dla zainteresowanych wyborców przez kandydatów. To jest ważny element kampanii, z uwagi na to, że przy założeniu, że kandydaci z pierwszego i drugiego miejsca wezmą zdecydowaną większość głosów, to mandaty z niższych miejsc będzie można zdobyć przy kilku tysiącach głosów. A najpewniej zdobywa się głosy poprzez uścisk dłoni.

 

Można odnieść wrażenie, że kampania bezpośrednia odbywa obecnie dominującą rolę. Mniejsze znaczenie odbywają już natomiast media, co pokazuje, że rzeczywistość medialna się zmienia. W mojej opinii spowodowane jest to tym, że wiele mediów w ostatnich latach opowiedziała się po stronie któregoś z obozów politycznych, przez co nie realizują już swojej misji jaką jest kontrola władzy. Trwająca kampania to też duże kontrowersje wokół aktywności mediów publicznych, które pierwszy raz na taką skalę stały się graczem w grze politycznej. Weźmy chociażby przegrany proces w trybie wyborczym przez TVP z Konfederacją. Lokalnie wskazywaliśmy chociażby pomijanie niektórych komitetów w audycji ,,Radiokonferencja” Radia PiK. Udział w lokalnym rynku mediów publicznych jest jednak niezbyt duży, stąd też nie kreują one rzeczywistości wyborczej.

 

Taki stan rzeczy oceniam negatywnie, bowiem wszystko wskazuje na to, że pójdziemy w najbliższą niedzielę na wybory nie wiedząc nawet jak przyśli posłowie planują rozwiazać chociażby kwestię powołania Uniwersytetu Medycznego w Bydgoszczy (czy w ogóle planują?), oraz co dalej z Zachemem (czy do pozyskanych  w kończącej się kadencji blisko 100 mln zł w kolejnych latach dojdzie drugie tyle czy jednak pryszli posłowie widzą pilną potrzebę uruchomienia miliardów o których mówią naukowcy?).  O tematach drogowych nie wspominam, bo jeżeli mam dalej komentować kampanie wyborczą, to specjalni nie ma co o tym napisać.

 

Wybory do Senatu

O ile jeszcze w okregu południowym mamy do czynienia z batalią wojewody Mikołaja Bogdanowicza z poslem Krzysztofem Brejzą o mandat senatora, to w okręgu północnym (bydgoskim) w pełni w kampanie zaangażował się jedynie senator Andrzej Kobiak, który przedstawił nawet propozycje ustaw jakie zamierza zgłosić w nowej kadencji, to już o jego glównej konkurentce Helenie Czakowskiej wiemy tylko tyle, że jest rektorem KPSW, a także posiada trochę pieniędzy bowiem na outdorze nie oszczędza. Przez te kilka tygodni nie znalazła jednak czasu, aby potencjalnym wyborcom powiedzieć co zamierza zrobić w przypadku wyboru. Docenić należy też Leszka Posłusznego, który nie bedąc związany z dominującymi ugrupowaniami jest trochę na przegranej pozycji, ale pewne propozycje przedstawił na konferencjach prasowych.

 

Za nami ostatnie pięć dni kampanii wyborczej, później dwa dni ciszy wyborcze, w tym dzień wyborów. Po ogłoszeniu wyników emocje powinny zacząć opadać, a nie licząc jeszcze wyborów prezydenckich, przed nami okres blisko 4 lat bez wyborów.