Bydgoscy samorządowcy oddali cześć temu, który w krytycznym momencie stał na czele polskiego rządu

Fot: UMB

Wczoraj świętowaliśmy 100. lecie punktu kulminacyjnego Bitwy Warszawskiej, która zdecydowała o zachowaniu przez Polskę niepodległości, ale też uniemożliwiła ideologii bolszewickiej pochodu na zachód oraz pozwoliła zachować podpisany nieco rok wcześniej pokój wersalski. W skromnych bydgoskich uroczystościach (z uwagi na panującą pandemię) w piątek złożono kwiaty pod pomnikiem Wincentego Witosa w bydgoskim Parku Ludowym.

Warto o tym wspomnieć, bowiem postać Wincentego Witosa należy do tych najbardziej pomijanych. Na czele rządu Wincenty Witos stanął 24 lipca 1920 roku, w momencie dla Polski już trudnym, kryzysowym. Nie bez powodu rząd ten nosił nazwę ,,Rządu Obrony Narodowej”. O klasie polityka świadczy też to, w jakim momencie decyduje się przyjąć obowiązki, co bowiem innego jest zrobić to w okresie prosperity, a co innego w czasie kryzysu, gdy istnieje duże prawdopodobieństwo podejmowania niepopularnych decyzji.

 

Gdyby zaszła taka potrzeba, musimy podjąć walkę na śmierć i życie, bo lepsza nawet śmierć niż życie w kajdanach, lepsza śmierć niż podła niewola. Precz z małodusznością, precz ze zwątpieniem. Ludowi, który jest potęgą, wątpić nie wolno, ani rezygnować nie wolno! Trzeba ratować Ojczyznę, trzeba jej oddać wszystko – majątek, krew i życie, bo ta ofiara stokrotnie się opłaci, gdy uratujemy państwo od niewoli i hańby. A 5 sierpnia w odezwie rządowej zwraca się: Żołnierze! Na Was patrzy i Wam ufa cała Polska, patrzy cały świat – czytamy w odezwie Witosa z 30 lipca.

 

W piątek symboliczne kwiaty pod pomnikiem Witosa złożyła zastępca prezydenta Iwona Waszkiewicz oraz przedstawiciele środowisk chłopskich, w tym były minister rolnictwa Wojciech Mojzesowicz.

 

Gdy w sierpniu rozpoczęła się ewakuacja Warszawy do Poznania, premier Wincenty Witos był jednym z niewielu osób funkcyjnych, które pozostały w stolicy do końca.

 

Rzeczpospolita nie podziękowała, ale skazała na wygnanie

Wincenty Witos to w polskiej polityce postać tragiczna, bowiem w późniejszym okresie za swoją postawę w 1920 roku, ale także wcześniej za działania na rzecz odzyskania przez Polskę niepodległości, specjalnie orderów nie otrzymał, natomiast w 1932 roku został skazany przez władze sanacyjne za udział w spisku przeciwko władzy. Skazano go na 1,5 roku więzienia, karze się jednak nie podał i wyemigrował do Czechosłowacji. Ten wyrok skazujący obowiązuje do dzisiaj w polskim obrocie prawnym.

 

W lipcu Rzecznik Praw Obywatelski stwierdził, że Witos działał w latach 30. w granicach swobód obywatelskich, działając jednocześnie politycznie jawnie, stąd też nie można mówić o spisku. Stąd też RPO wniósł po blisko 90 latach o kasację wyroku skazującego wobec Wincentego Witosa i innych działaczy politycznych skazanych w 1932 roku.