W życzeniach na 2021 rok często pojawiało się życzenie powrotu do normalności – istnieje szansa, że rok 2021 taki przełom w walce z COVID-19 przyniesie, ale raczej jest to perspektywa jego końca niż początku. W poniedziałek pełnomocnik rządu ds. szczepień minister Michał Dworczyk przedstawił plan, że do końca marca planuje się zaszczepić około 2,9 mln polskich obywateli – co stanowi jednak tylko około 7% populacji.
Minister Dworczyk podkreślił przy tym, że wszystko zależeć będzie od tego, czy producenci szczepionek wywiążą się z deklaracji. Do końca marca Pfizer (na razie jedyna dopuszczona w Unii Europejskiej), Moderna i CureVac, jak się przewiduje, mają dostarczyć ponad 5 mln i 880 tys. dawek szczepionek. Z czego ponad 4,6 mln pochodzić będzie od Pfizera, którą szczepienia w Polsce rozpoczęły się 27 grudnia. Przy założeniu konieczności przyjęcia dwóch dawek daje to 2,9 mln zaszczepionych.
Dużo i mało
Zakładając realizację tego planu, będziemy mieli do końca marca zaszczepione około 7% populacji Polski. Nie jest to na tyle dużo, aby mówić o jakimś opanowaniu epidemii, z drugiej strony od początku epidemii na COVID-19 w naszym kraju zaraziło się do tej pory 1,3 mln osób według danych klinicznych, faktycznie jak przewidują eksperci mogło być to kilka procent więcej, nawet kilkanaście w skali kraju.
Zdaniem prof. Włodzimierza Guta, efekty szczepień zauważymy dopiero po przekroczeniu 20% zaszczepionych. Jeżeli w II kwartale roku szczepienia nie przyśpieszą, to nie uda się tego wskaźnika osiągnąć do połowy roku.
Wraz z kolejnymi szczepieniami i wzrostem osób, które przechorowały COVID-19, powinna jednak spadać mobilność wirusa. Efektów w najbliższym czasie się jednak nie spodziewajmy.