Do 21 maja ratusz prowadzi konsultacje dotyczące priorytetów inwestycyjnych Bydgoszczy na przyszłość, część radnych oraz przedstawicieli mediów wyraża opinie, że to uciekanie prezydenta od odpowiedzialności politycznej, która przerzucana jest na mieszkańców. Osobiście mam zupełnie inne zdanie.
Należę do osób, które z kolei sceptycznie oceniały Bydgoski Budżet Obywatelski – głównie dlatego, że roczne wydatki miasta przekraczają 2 mld zł, gdy energia mieszkańców w ramach BBO koncentruje się na zaledwie 5 mln zł. Jak spojrzymy tylko na wydatki inwestycyjne, to BBO w ostatnich latach stanowiło zaledwie 1% wydatków majątkowych. W 2019 roku w BBO oddano ok. 75 tys. głosów, co w skali Bydgoszczy stanowi konkretną grupę reprezentacyjną, ale te głosy dotyczyły mimo wszystko małej kwoty w skali budżetu miasta. To jest mój główny zarzut, swego czasu w jednej ze swoich publikacji używałem nawet sformułowania ,,obywatelski ochłap”.
Krok w dobrym kierunku
Prowadzone obecnie konsultacje kolejności realizowania nowych inwestycji (te zaplanowane w dokumentach budżetowych są realizowane), są w Bydgoszczy nowością, w mojej opinii jest to jednak krok w dobrym kierunku, bowiem uczestnicząc w nich, jako obywatel decydujemy o znacznie większych pieniądzach – na liście inwestycji, które możemy wskazać są projekty warte nawet kilkaset milionów złotych. Mamy zatem do czynienia z faktycznym zwiększeniem roli partycypacji społecznej.
Osłabienie pozycji radnych
Konsultacje społeczne to tylko wysłuchanie opinii, ale w przypadku tych ze strony prezydenta Rafała Bruskiego i przewodniczącej Rady Miasta słyszeliśmy deklaracje, że wyniki tych konsultacji będą traktowane jako obligatoryjne do konkretnego działania. W takim wypadku inicjatywa osłabia pozycję radnych, bowiem w praktyce ta kompetencja zostaje przerzucona bezpośrednio na suwerena. Radny chcąc przyśpieszyć realizację danej inwestycji, w praktyce więcej może zdziałać agitując wśród mieszkańców, aby oddawali na nią głos, niż w trakcie sesji Rady Miasta.
Na naszych oczach bydgoska demokracja transformuje w kierunku modelu bezpośredniego – modelu, w którym lud podejmuje decyzje, a w mniejszym stopniu jego przedstawicicele, co jest cechą demokracji pośredniej, która w dziejach Polski była bardziej obecna.